O pomoc zagranicznych funkcjonariuszy nie będzie mogło zwracać się ABW, a inne służby będą mogły robić to tylko w ściśle określonych sytuacjach – to najważniejsze zmiany, które podczas prac w Sejmie wprowadzono w projekcie, który opozycja nazwała „ustawą o bratniej pomocy".
Rządowy projekt trafił do parlamentu w styczniu, budząc ogromne kontrowersje. – Projekt przejdzie w tym tygodniu drugie czytanie i nie jest wykluczone, że zostanie przyjęty jeszcze w tym tygodniu – mówi szef Komisji Spraw Wewnętrznych Marek Wójcik z PO. Dodaje, że zmiany mogą pomóc rozwiać wątpliwości opozycji. Ta jednak twierdzi, że projekt wciąż budzi jej zastrzeżenia.
Po skierowaniu projektu do Sejmu MSW zapewniało, że „projektowane rozwiązania mają jedynie na celu zapewnienie ograniczonej i niezbędnej pomocy w działaniach ratowniczych oraz przy zwalczaniu przestępczości transgranicznej". Jednak z prac nad dokumentem ostentacyjnie wycofało się PiS, a demonstracje przeciw ustawie odbyły się w kilku miastach, m.in. w Katowicach.
Projekt zakładał, że o pomoc z innych państw mogłyby występować policja, straż graniczna, straż pożarna, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a nawet Biuro Ochrony Rządu. Obcy funkcjonariusze mogliby nosić w naszym kraju mundury i używać broni palnej. Mogliby interweniować nie tylko w przypadku klęsk żywiołowych, ale również do zabezpieczenia zgromadzeń. I to wzbudziło największe zastrzeżenia. – Dla Donalda Tuska powodem do interwencji mógłby okazać się wiec opozycji – mówi poseł PiS Andrzej Jaworski.
– Krążyły rozsiewane przez opozycję opinie, że rząd chce wprowadzić ustawę po to, żeby tłumić ewentualne zamieszki obcymi rękami – wspomina poseł PO Piotr van der Coghen, który szefował podkomisji zajmującej się projektem w Sejmie. – Skomentuję to tak: bardziej idiotycznej opinii chyba w tym Sejmie jeszcze nie słyszałem – dodaje.