Lawina chętnych do ścigania skorumpowanych polityków, urzędników i funkcjonariuszy publicznych biorących łapówki. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", trwający kilkanaście dni nabór do mającej powstać jesienią delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Bydgoszczy wywołał wielkie zainteresowanie. – Odzew rzeczywiście jest ogromny. Dotąd zgłosiło się ponad 120 osób, a kolejne podania wciąż wpływają – mówi „Rzeczpospolitej" Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. – Cieszymy się, że służba w Biurze wzbudza tak duże zainteresowanie.
Ale nie tylko praca w delegaturze w Bydgoszczy kusi chętnych. Choć w innych miejscach Biuro nie poszukuje pracowników, do centrali, która odpowiada za kadry, wciąż składają aplikacje chętni do pracy w CBA.
Pytania o politykę
Potrzebę utworzenia oddziału CBA w Bydgoszczy sygnalizowali centrali mieszkańcy województwa kujawsko-pomorskiego. W zeszłym roku zapadła decyzja, by przeznaczyć w budżecie na jej stworzenie ok. 3 mln zł. Zatrudni ponad 30 osób, a pełną parą zacznie działać we wrześniu. – Poszukujemy osób wykształconych, najchętniej prawników, ekonomistów, informatyków i między innymi tacy kandydaci złożyli podania – opowiada Dobrzyński.
Jednak przyszłych agentów CBA czeka gęste sito egzaminacyjne.
Najpierw kandydaci muszą wypełnić kwestionariusz, w którym oprócz pytań o wykształcenie, doświadczenie i kwalifikacje jest wiele innych. Każdy musi wyznać, czy kiedykolwiek został zwolniony dyscyplinarnie z pracy i dlaczego, czy już starał się o przyjęcie do którejś ze służb, a nawet czy został wyrzucony ze szkoły lub studiów i z jakiego powodu. Ubiegający się o posadę w CBA musi też szczerze odpowiedzieć, czy używał pseudonimu, zmieniał nazwisko i czy należał do partii politycznych i jakie pełnił funkcje.