Pijany policjant, wracając z imprezy imieninowej, uderzył innego funkcjonariusza na służbie. W efekcie najpierw został zawieszony w czynnościach służbowych, a potem zwolniony. Stało się tak, bo popełnił czyn o znamionach przestępstwa, a to może być powodem zwolnienia nawet bez wyroku skazującego.
Policjant twierdził, że zwolnienie było niesłuszne. Przez siedem lat nienagannie się wywiązywał ze swoich obowiązków służbowych. Wyraził żal i skruchę za poimprezowy incydent, naprawił szkodę i pojednał się z poszkodowanym. Postępowanie karne przeciw niemu zostało warunkowo umorzone.
Odwołał się więc do komendanta głównego policji, a gdy to nie pomogło – do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Ten zaś uchylił rozkaz personalny dotyczący zwolnienia ze służby. Komendant bowiem nie wziął pod uwagę dotychczasowej nienagannej służby i okazanej przez policjanta skruchy.
Komendant złożył skargę do Naczelnego Sądu Administracyjnego, których uchylił wcześniejszy wyrok.
– Nie do pomyślenia jest, że funkcjonariusz sam narusza porządek prawny, a swoje działania kieruje przeciwko innemu funkcjonariuszowi – uzasadniała sędzia Jolanta Rajewska. Dodała, że dobra służba nie przesądza o obowiązku pozostawienia funkcjonariusza w służbie. Wywiązywanie się z obowiązków to norma. Każdy powinien to robić. Skrucha zaś ma znaczenie w postępowaniu karnym, a nie służbowym. Naruszenie nietykalności fizycznej innego policjanta to wciąż czyn naganny. A to, że został popełniony, jest oczywiste, bo zwolniony nigdy tego nie kwestionował. Służbę w policji może pełnić tylko osoba o nieposzlakowanej opinii.