W dwóch ostatnich finałach ZAKSA ogrywała Itas Trentino, nie zostawiając złudzeń, kto był lepszy. Reprezentanci Polski Aleksander Śliwka i Kamil Semeniuk dostawali nagrody MVP tych spotkań. Teraz Włosi jeszcze mocniej przekonali się o sile PlusLigi. Mistrz Polski nadspodziewanie łatwo uporał się z naszpikowaną gwiazdami Sir Sicoma Monini Perugia.
Włosi już wcześniej doszli do wniosku, że jeśli kogoś nie mogą pokonać, to trzeba go kupić i ściągnęli do siebie Semeniuka, a przecież już wcześniej mieli w składzie Wilfredo Leona i rozgrywającego Simone Gianellego, który poprowadził Włochów do mistrzostwa świata rok temu. Ale nawet to nie wystarczyło.
Już nie uciekają z Polski
– To, że dwie polskie drużyny awansowały do finału, jest niespodzianką, ale świadczy o wykonanej pracy i wzroście jakości PlusLigi. Najlepsi zawodnicy nie uciekają z Polski tak jak w przeszłości. Kiedyś 12. klub ligi włoskiej mógł bez problemu kupić gwiazdy występujące u nas. Teraz zostają one na dłużej i dlatego rośniemy w siłę – ocenia dla „Rz” Jakub Bednaruk, były trener klubów PlusLigi, a obecnie ekspert Polsatu Sport.
Czytaj więcej
O zwycięstwo w Lidze Mistrzów zagrają 20 maja Jastrzębski Węgiel i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Polscy kibice na pewno ucieszyliby się, gdyby mecz odbył się w Polsce, jednak na razie gospodarzem finału pozostaje Turyn.
W ostatnich latach rzeczywiście niewielu polskich zawodników opuszczało kraj, Semeniuk jest wyjątkiem. – Większość reprezentantów Polski, a więc drużyny odnoszącej sukcesy, gra w PlusLidze, dlatego jej poziom jest wysoki. Włoskie kluby przyglądają się Polakom i chętnie by ich zatrudniły, ale nie wszyscy chcą tam iść. Czy Łukasz Kaczmarek musi opuścić ZAKSĘ, żeby odnosić sukcesy? Przecież po raz trzeci z rzędu zagra w finale Ligi Mistrzów – mówi „Rz” Krzysztof Ignaczak, były libero reprezentacji Polski.