Polska siatkarska potęga

Ligę Mistrzów trzeci raz z rzędu wygra polska drużyna, bo 20 maja w finale zmierzą się ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel. Niewykluczone, że w Polsce.

Publikacja: 12.04.2023 03:00

Zawodnicy Jastrzębskiego Węgla (od lewej) Stephen Boyer, Jurij Gładyr i Trevor Clevenot blokują atak

Zawodnicy Jastrzębskiego Węgla (od lewej) Stephen Boyer, Jurij Gładyr i Trevor Clevenot blokują atak Nimira Abdel-Aziza z Halkbanku Ankara podczas rewanżowego półfinału Ligi Mistrzów PAP/Zbigniew Meissner

Foto: Zbigniew Meissner

W dwóch ostatnich finałach ZAKSA ogrywała Itas Trentino, nie zostawiając złudzeń, kto był lepszy. Reprezentanci Polski Aleksander Śliwka i Kamil Semeniuk dostawali nagrody MVP tych spotkań. Teraz Włosi jeszcze mocniej przekonali się o sile PlusLigi. Mistrz Polski nadspodziewanie łatwo uporał się z naszpikowaną gwiazdami Sir Sicoma Monini Perugia.

Włosi już wcześniej doszli do wniosku, że jeśli kogoś nie mogą pokonać, to trzeba go kupić i ściągnęli do siebie Semeniuka, a przecież już wcześniej mieli w składzie Wilfredo Leona i rozgrywającego Simone Gianellego, który poprowadził Włochów do mistrzostwa świata rok temu. Ale nawet to nie wystarczyło.

Już nie uciekają z Polski

– To, że dwie polskie drużyny awansowały do finału, jest niespodzianką, ale świadczy o wykonanej pracy i wzroście jakości PlusLigi. Najlepsi zawodnicy nie uciekają z Polski tak jak w przeszłości. Kiedyś 12. klub ligi włoskiej mógł bez problemu kupić gwiazdy występujące u nas. Teraz zostają one na dłużej i dlatego rośniemy w siłę – ocenia dla „Rz” Jakub Bednaruk, były trener klubów PlusLigi, a obecnie ekspert Polsatu Sport.

Czytaj więcej

Liga Mistrzów: Polski finał chyba jednak na ziemi włoskiej

W ostatnich latach rzeczywiście niewielu polskich zawodników opuszczało kraj, Semeniuk jest wyjątkiem. – Większość reprezentantów Polski, a więc drużyny odnoszącej sukcesy, gra w PlusLidze, dlatego jej poziom jest wysoki. Włoskie kluby przyglądają się Polakom i chętnie by ich zatrudniły, ale nie wszyscy chcą tam iść. Czy Łukasz Kaczmarek musi opuścić ZAKSĘ, żeby odnosić sukcesy? Przecież po raz trzeci z rzędu zagra w finale Ligi Mistrzów – mówi „Rz” Krzysztof Ignaczak, były libero reprezentacji Polski.

Zapewne czołowe włoskie kluby dalej są w stanie zaoferować wyższe kontrakty, ale nie tylko to bierze się pod uwagę. W Polsce można dobrze zarobić, pieniądze są pewne, kluby stabilne, mecze transmituje telewizja, a do tego gra się przy wypełnionych trybunach.

– Kilka lat temu sukcesy odnosiła polska reprezentacja, ale za tym nie szły osiągnięcia klubowe. Teraz w półfinałach Ligi Mistrzów oprócz naszych drużyn zagrali Włosi i Turcy. To jest potwierdzenie siły PlusLigi. Polskie kluby wykonały wielką pracę. Zwróćmy uwagę, że o trofeum europejskie zmierzą się drużyny, które po sezonie zasadniczym były na trzecim i czwartym miejscu w tabeli – mówi „Rz” Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla.

Nie sztuka kupić gwiazdy

Duże znaczenie ma poziom szkolenia, gwarantujący stały dopływ polskich zawodników wysokiej klasy. Nawet jeśli nie zawsze są to gwiazdy formatu Semeniuka, Śliwki czy Bartosza Bednorza, to są wystarczająco dobrzy, żeby zapewnić odpowiedni poziom rywalizacji i emocje dla kibiców.

Mogą się też uczyć od najlepszych. Francuz Benjamin Toniutti przez kilka lat grał w Kędzierzynie-Koźlu, a teraz jest podporą Jastrzębskiego Węgla. Do gry na Śląsku przekonał też kolegę z kadry Trevora Clevenot, który miał kontrakt w Turcji znanej z tego, że dobrze płaci siatkarzom. Trzeci francuski muszkieter, czyli Stephen Boyer, zamienił Włochy na Jastrzębie. Podobno po sezonie opuści klub, ale z Polski nie wyjedzie, tylko przeniesie się do Rzeszowa, a na jego miejsce być może trafi do Jastrzębia kolejny reprezentant Francji Jean Patry, który teraz gra we Włoszech. Tylko że same gwiazdy nie wystarczą, co pokazuje przykład klubu z Perugii.

– Trzeba zbudować strukturę. To się udało w Kędzierzynie-Koźlu, to samo zrobił Jastrzębski Węgiel. Chodzi o to, by mieć fundament, odpowiednich ludzi na stanowiskach. Nie sztuką jest kupić dwie gwiazdy. Trzeba się zastanowić, jak sprawić, by mój najlepszy zawodnik był u mnie najlepszą wersją siebie, był szczęśliwy, zdrowy, nie bał się ryzyka, był w dobrej formie fizycznej. Chodziły słuchy, że Perugia chciała przejąć cały sztab ZAKSY – mówi „Rz” Jakub Bednaruk.

Tylko że nie słychać, by ktokolwiek chciał się z Kędzierzyna-Koźla ruszać. Pracuje tam już trzeci trener, ale sztab, czyli fizjoterapeuci, statystycy, drugi trener się nie zmienia. Od wielu lat dyrektorem sportowym jest Michał Chadała.

Z kolei w Jastrzębiu asystentem kolejnych trenerów jest Leszek Dejewski, który gwarantuje ciągłość pracy. W tym klubie szkoleniowcy zmieniali się ostatnio bardzo często, ale ludzie z zaplecza są w większości ci sami od kilku lat.

Pewni swego

Polskie kluby, przystępując do rywalizacji na arenie międzynarodowej, nie mają kompleksów wobec rywali. Sukcesy odnoszone przez kilka lat pomogły zbudować pewność siebie.

Zanosi się na emocjonujące finałowe widowisko, w którym trudno wskazać zdecydowanego faworyta, chociaż historia ostatnich spotkań obu drużyn daje przewagę kędzierzynianom (m.in. zwycięstwo w finale Pucharu Polski czy w półfinale LM rok temu). Jeśli jeszcze udałoby się przenieść finał Ligi Mistrzów do Polski, to kibice siatkówki dostaliby prawdziwe święto. Do tego trzeba jednak zgody włoskiej federacji, a z tym może być problem, zasada jest bowiem taka, że finał Ligi Mistrzów kobiet i mężczyzn odbywa się w tym samym miejscu i czasie.

Na razie gospodarzem finału pozostaje Turyn i to się może nie zmienić, gdyż w półfinale kobiet jest zespół Igor Gorgonzola Novara, który pierwszy mecz z Eczacibasi Dynavit Stambuł wygrał 3:2. Rewanż w Turcji odbędzie się dzisiaj. Jeśli włoski zespól odpadnie, otworzy się pole do negocjacji, choć podobno szansa na przeniesienie finału do Polski nie jest duża.

W dwóch ostatnich finałach ZAKSA ogrywała Itas Trentino, nie zostawiając złudzeń, kto był lepszy. Reprezentanci Polski Aleksander Śliwka i Kamil Semeniuk dostawali nagrody MVP tych spotkań. Teraz Włosi jeszcze mocniej przekonali się o sile PlusLigi. Mistrz Polski nadspodziewanie łatwo uporał się z naszpikowaną gwiazdami Sir Sicoma Monini Perugia.

Włosi już wcześniej doszli do wniosku, że jeśli kogoś nie mogą pokonać, to trzeba go kupić i ściągnęli do siebie Semeniuka, a przecież już wcześniej mieli w składzie Wilfredo Leona i rozgrywającego Simone Gianellego, który poprowadził Włochów do mistrzostwa świata rok temu. Ale nawet to nie wystarczyło.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Siatkówka
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla nie wygrali Ligi Mistrzów. Trentino za silne
Siatkówka
Świderski: Zdominowaliśmy europejskie rozgrywki w siatkówce
Siatkówka
Piękny finał wyjątkowego sezonu. Jastrzębski Węgiel może potwierdzić dominację polskich klubów
Siatkówka
Najpierw Chemik, potem ZAKSA. Grupa Azoty rezygnuje ze sponsorowania klubów siatkarskich
Siatkówka
PlusLiga: Jastrzębski Węgiel Mistrzem Polski. Mecz godny finału
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej