Mistrzostwa świata siatkarzy. Ostrzeżenie Grbicia

Polacy dotychczas wygrywali szybko, łatwo i przyjemnie, ale w czwartek nadejdzie godzina próby – ćwierćfinał z Amerykanami w Gliwicach.

Publikacja: 07.09.2022 03:00

W pierwszym meczu z USA na tych mistrzostwach Polacy wygrali 3:1

W pierwszym meczu z USA na tych mistrzostwach Polacy wygrali 3:1

Foto: Łukasz Kalinowski/East News

Czytaj więcej

"Rzeczpospolita" i "Sport" o Mistrzostwach Świata w siatkówce 2022

Imprezę otworzyliśmy starciem z Bułgarami, czyli jedyną drużyną z Europy, która nie przebrnęła fazy grupowej. Meksykanie przywieźli do Katowic zespół młody i niedoświadczony, więc mecz trwał tylko 75 minut, a spotkanie z Amerykanami miało dla Polaków wymiar wyłącznie prestiżowy, skoro – dzięki regulaminowi wspierającemu gospodarzy – porażka mogłaby im wręcz ułatwić drogę do medalu.

Konfrontacja z Tunezyjczykami mogła podnieść ciśnienie tylko za sprawą kontekstu. Kilkadziesiąt minut wcześniej Amerykanie grali tie-breaka z Turkami, co potwierdziło, że – choć to frazes – nikogo nie wolno lekceważyć, zwłaszcza kiedy presja plącze nogi, bo przegrywający odpada.

Dawka wakacyjna

Nasi siatkarze zachowali czujność i choć pojawiły się symptomy niepokojące – jak niemoc kapitana Bartosza Kurka w dwóch pierwszych setach – to znów obejrzeliśmy mecz sprint. 11 tys. kibiców na trybunach hali w Gliwicach cieszyło się tylko przez 82 minuty. Polacy fanom siatkówkę dawkują ostrożnie, bo jak dotąd spędzili na parkiecie niecałe sześć godzin.

Czytaj więcej

Aleksander Śliwka: Każdy z nas ma rytuały

Największym wyzwaniem dla naszych siatkarzy było w tym turnieju zachowanie koncentracji. Polacy rozegrali cztery spotkania w dziesięć dni, to dawka niemal wakacyjna. Cztery lata temu podczas mundialu zespół Vitala Heynena miał w tym momencie turnieju sześć meczów w kościach i perspektywę sześciu kolejnych, medal poprzedził wówczas maratoński wysiłek.

Teraz problemem może być raczej znużenie bezczynnością, niedobór adrenaliny. Serbowie narzekali, że między ostatnim meczem rundy grupowej i fazą pucharową mogli spokojnie wrócić do domu, bo organizatorzy zafundowali im aż pięć dni wolnego.

– Mówimy o siatkówce, tu nic nas nie zaskoczy – dodają Francuzi i zapowiadają na łamach „L’Equipe” list z protestem do międzynarodowej federacji. Chodzi nie tylko o uprzywilejowanie gospodarzy i ustawienie ich na szczycie drabinki fazy pucharowej, ale także kalendarz, który przed ćwierćfinałem daje Włochom oraz Słoweńcom dwa dni odpoczynku więcej od rywali.

Nowa formuła, z ograniczoną liczbą meczów, szkodzi rezerwowym – Grbiciowi brakuje okazji, żeby wykorzystać prawdopodobnie najgłębsze zasoby kadrowe na świecie. Dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów Łukasz Kaczmarek czy dwukrotny mistrz świata Karol Kłos mogą liczyć tylko na epizody.

Trener przy wyborze pierwszego składu jest konsekwentny. Reprezentacja Polski to Bartosz Kurek, Marcin Janusz, Kamil Semeniuk, Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski i Paweł Zatorski, a pierwszy do wejścia – obok drugiego rozgrywającego Grzegorza Łomacza – stoi Tomasz Fornal, którego wielu kibiców i ekspertów widziałoby nawet w wyjściowej szóstce.

Teraz Polacy znów zmierzą się z Amerykanami, których w fazie grupowej pokonali 3:1, ale w 1/4 finału czeka ich zupełnie inne spotkanie. Zdrowy jest już błyskotliwy rozgrywający Amerykanów Micah Christenson, który w pierwszym meczu z Polakami nie zagrał z powodu urazu mięśnia dwugłowego, i coraz skuteczniej atakuje kapitan Matthew Anderson.

Skok ciśnienia

Przed mistrzostwami w Amerykanach widziano głównych – obok Polaków, Francuzów oraz Brazylijczyków – kandydatów do złota i choć ich akcje pozornie spadły, to wciąż są rywalem, który zaserwuje polskim kibicom skok ciśnienia. Podopieczni Johna Sperawa w Lidze Narodów potrafili pokonać naszych siatkarzy 3:0, gorszego wieczoru kadra za kadencji Grbicia nie przeżyła.

– Może będziemy mieli delikatną przewagę psychologiczną, ale to nowe otwarcie i nowa historia – podkreśla Aleksander Śliwka. – Uwierzcie mi: Amerykanie w ćwierćfinale zagrają swoją najlepszą siatkówkę. Oni mają coś, czego nie mają inni – dodaje Nikola Grbić.

Polacy zaczynają nowy turniej. Jak dobrze pójdzie, rozegrają trzy mecze w cztery dni. Półfinały ugości w sobotę Spodek, finał zaplanowano dzień później, także w tej hali. Będą emocje, a może także kolejne niespodzianki. Pierwszą sprawili Ukraińcy, którzy awansowali na mundial dzięki wykluczeniu Rosjan i teraz zagrają w ćwierćfinale, bo pokonali Holendrów, czyli ósmą drużynę poprzednich mistrzostw świata.

– Zespoły, które dotarły do tego etapu, prezentują równy poziom, różnice się zacierają. Decydują głowa, czasem szczęście – nie kryje Śliwka, wskazując na problemy Amerykanów oraz Francuzów, którzy do wygranej z Japonią także potrzebowali pięciu setów. To faworyci, którzy urwali się ze stryczka, jedynie Polacy kroczą przez turniej bezstresowo. Oby tak pozostało do finałowej niedzieli.

Imprezę otworzyliśmy starciem z Bułgarami, czyli jedyną drużyną z Europy, która nie przebrnęła fazy grupowej. Meksykanie przywieźli do Katowic zespół młody i niedoświadczony, więc mecz trwał tylko 75 minut, a spotkanie z Amerykanami miało dla Polaków wymiar wyłącznie prestiżowy, skoro – dzięki regulaminowi wspierającemu gospodarzy – porażka mogłaby im wręcz ułatwić drogę do medalu.

Konfrontacja z Tunezyjczykami mogła podnieść ciśnienie tylko za sprawą kontekstu. Kilkadziesiąt minut wcześniej Amerykanie grali tie-breaka z Turkami, co potwierdziło, że – choć to frazes – nikogo nie wolno lekceważyć, zwłaszcza kiedy presja plącze nogi, bo przegrywający odpada.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Siatkówka
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla nie wygrali Ligi Mistrzów. Trentino za silne
Siatkówka
Świderski: Zdominowaliśmy europejskie rozgrywki w siatkówce
Siatkówka
Piękny finał wyjątkowego sezonu. Jastrzębski Węgiel może potwierdzić dominację polskich klubów
Siatkówka
Najpierw Chemik, potem ZAKSA. Grupa Azoty rezygnuje ze sponsorowania klubów siatkarskich
Siatkówka
PlusLiga: Jastrzębski Węgiel Mistrzem Polski. Mecz godny finału