– Działki sprzedawały się tu jak świeże bułeczki. Dom budowano obok domu i tak powstało willowe osiedle – opowiada Romuald Wiśniewski z Tarnobrzega, który w środę nad ranem musiał się z całą rodziną ewakuować z nowego domu przy ul. Grobla. – Dom stoi ze 3 km od wałów, wydawało się, że nic nam nie grozi – mówi.
– To skandal! Wiele krajów już dawno zrozumiało, że nie można budować domów na terenach zalewowych – uważa Renata Davidson, ekspert od planowania kryzysowego. – A u nas ludzie wciąż lubią łowić ryby z tarasu i mają na to przyzwolenie urzędników.
Wiśniewski przyznaje, że w mieście ostrzegali przed budową, ale z uzyskaniem pozwolenia na nią nie było problemu.
– W Polsce 70 proc. terenów jest zalewowych, a ludzie chcą się tam budować – mówi Jan Dziubiński, prezydent Tarnobrzega. Tłumaczy, że władze dawały pozwolenie na budowę domów w pobliżu wałów wiślanych, bo nikt nie spodziewał się tak dużej wody, a umocnienia są ogromne.
Józef Brudz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Tarnobrzegu, dodaje, że w mieście są miejsca, w których plan zagospodarowania terenu dopuszcza budowę już 30 m od wału przeciwpowodziowego. – A to zdecydowanie za blisko – uważa.