Większość miejscowych planów w Zabrzu przewiduje stawki renty planistycznej w wysokości 30 proc. W Krakowie wahają się one od 10 do 30 proc. z przewagą planów i terenów, na których występuje stawka 30 proc. W Poznaniu i w wielu innych miastach jest podobnie. Choć jednak stawki są wysokie, to dochody gmin z tej renty niewielkie.
Płacą nieliczni
– Poznań, przygotowując miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla Bielnik, szacował, że na skutek wzrostu wartości działek po jego uchwaleniu do budżetu miasta wpłynie przynajmniej 20 mln zł z renty planistycznej. Tymczasem nie jest w stanie wyegzekwować nawet 2 mln zł – mówi Bogdan Dąbrowski, radca prawny z Urzędu Miasta w Poznaniu. – Takich przykładów jest znacznie więcej. Ewidentnie widać, że renta nie sprawdziła się. Miała pokrywać koszty sporządzenia kolejnych planów, tymczasem tak się nie dzieje.
– To martwa instytucja – ocenia Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich. – Właściciele, którzy sprzedają swoje nieruchomości, świetnie nauczyli się omijać przepisy, by nie płacić. I tak w ciągu pięciu lat od daty uchwalenia planu zawierają tylko umowę przedwstępną na sprzedaż nieruchomości, umowę właściwą podpisują zaś dopiero, gdy skończy się okres karencji. To tylko jeden z wielu stosowanych kruczków prawnych.
Nawet jeżeli dochodzi do wydania decyzji nakazujących zapłatę renty, to znaczna część właścicieli odwołuje się od nich. Często ponownie rozpoznane decycje są na skutek uchybień formalnych albo zakwestionowania ustaleń z operatu szacunkowego. Sprawy ciągną się długo, a operaty tracą aktualność.
Ponadto wiele decyzji zostało uchylonych po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 lutego 2010 r. (P 58/08). Trybunał stwierdził, że gminy nie powinny pobierać opłaty planistycznej na podstawie nowego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego od właścicieli, których nieruchomości były objęte starym, pod warunkiem że stary i nowy plan przewidywały takie samo przeznaczenie działki.