Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przepis prawa przewozowego, który nakazuje podróżnemu pod groźbą kary pozostanie do czasu przybycia policji w miejscu kontroli albo w innym wskazanym przez przewoźnika lub organizatora publicznego transportu zbiorowego albo osobę przez niego upoważnioną (sygn. akt K 16/12).
We wczorajszym wyroku sędziowie uznali, że ustawodawca zbyt radykalnie zaostrzył odpowiedzialność podróżnych ku wygodzie przewoźników i kontrolerów. Chodzi o art. 87b prawa przewozowego, zgodnie z którym pasażer, który np. jechał na gapę, ma pozostać we wskazanym miejscu do czasu przybycia policji. Jeśli nie zastosuje się do polecenia, narazi się karę grzywny. Trybunał Konstytucyjny uznał, że kara jest nieproporcjonalna, a przepis narusza wolność osobistą obywateli.
Sędzia Teresa Liszcz, uzasadniając wyrok, zwróciła też uwagę, że na podstawie zakwestionowanego przepisu można ująć i ukarać w zasadzie każdego podróżnego, a nie tylko tego, kto nie ma biletu lub nie chce się wylegitymować. Zwróciła przy tym uwagę, że mamy tu do czynienia z relacją pasażera i (najczęściej) prywatnego przewoźnika. A to nie to samo co relacje państwo–obywatel.
Skargę na przepisy prawa przewozowego wniósł prokurator generalny. We wniosku wskazywał, że art. 87b prawa przewozowego narusza konstytucyjną zasadę wolności i praw obywatela.
Podczas wczorajszej rozprawy prokurator Wojciech Sadrakuła wskazał, że powodem skargi jest m.in. nadużywanie tego przepisu przez kontrolerów.