Radni i urzędnicy, co roku wypełniając deklaracje o stanie swojego majątku, muszą też oszacować wartość posiadanych nieruchomości. Ale na jakiej podstawie – to już sprecyzowane nie jest. Efekt? Każdy wpisuje, co chce. Często zaniżając cenę swojego domu czy działki.
Z nierealnych wycen śmieją się sąsiedzi, ale większość osób nie ma szans ocenić tych kwot. Radni w części jawnej oświadczenia nie muszą wpisywać nawet dzielnicy, w której mieszkają.
– W ten sposób oświadczenia coraz bardziej stają się fikcją. Ich jawność nie zmieni tego, że jeśli ktoś zechce coś ukryć, to ukryje i nie wpisze tego– ocenia prof. Jerzy Regulski z Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.
Zastępca burmistrza Wilanowa Tomasz Ciorgoń (PO) zadeklarował np., że jego 68-metrowe mieszkanie w tej dzielnicy warte jest... 243 tys. zł. Czyli nieco ponad 3,5 tys. zł za mkw. Jego kolega wiceburmistrz Robert Lasota (PO) też ma dom o powierzchni 220 mkw. wart 650 tys. zł i ponadtysiącmetrową działkę za 60 tys. zł.
[wyimek]61 tys. zł Piotr Szprendałowicz z zarządu Mazowsza na tyle wycenia 61-metrowe mieszkanie w Radomiu[/wyimek]