Czyli powinniśmy się cieszyć, że teraz wokół nas będzie czyściej?
To jeden z celów, ale przede wszystkim chodzi o racjonalną i skuteczną organizację całego systemu gospodarki odpadami. Niestety, jest on bardzo kosztowny – dzikie wysypiska są znacznie tańsze. Przecież powstające „fabryki odpadów", z samego założenia, nie mogą być deficytowe. Tak czy inaczej, by cały projekt był biznesowo opłacalny, miasta będą musiały szukać partnerów na rynku prywatnym. Taką formę współpracy zapewnia partnerstwo publiczno-prywatne, wtedy koszt przedsięwzięcia ponosi inwestor, a nie budżet samorządowy. Potem jednak musi się mu to zwrócić – zarówno nakłady z odsetkami bankowymi, jak i wynagrodzenie.
Co według pana jest kluczowe dla powodzenia takiego przedsięwzięcia?
Trzeba podkreślić, że jest to potężny projekt biznesowy, który musi się zwrócić. Skoro tak, trzeba inaczej, niż często dotąd bywało, spojrzeć na rolę i obowiązki samorządu lokalnego, zwłaszcza miast. Należy podkreślić, że to samorząd przejmuje i ponosi pełną odpowiedzialność za powodzenie całego przedsięwzięcia, ma więc prawo do ryzyka gospodarczego, co w warunkach polskich jest nowe i trudne, bo do tej pory uważało się, że władza i gospodarka to są dwa niezależne światy. Tu widać, że nie do końca tak jest. W tym wypadku, by zrealizować zadanie publiczne, należy ponieść to ryzyko, i to dla wielu jest zupełna nowość. Ryzyko związane jest z tym, że samo przedsięwzięcie jest niezwykle złożone, bo występuje tu wiele podmiotów i składa się na nie wiele czynników. Należy wybrać partnera prywatnego, który ma doświadczenie w tego rodzaju inwestycjach, trzeba zorganizować przetargi na firmy wywozowe, miasto musi ściągnąć podatek śmieciowy (i już choćby kwestia ściągalności jest sama w sobie trudna), należy wybrać miejsce, gdzie odpady będą składowane, i dokładnie obliczyć, czy ta ilość śmieci, która będzie kierowana do „fabryki odpadów", pozwoli jej działać na pełnych obrotach i da możliwość inwestorowi na osiągnięcie ustalonego zwrotu na kapitale. Dodatkowym czynnikiem jest to, że w dobie zagrożeń ekologicznych wyprodukowane przez „fabryki odpadów" ciepło nie może iść w powietrze, lecz ma zasilać sieć ciepłowniczą, za co odbiorcy ciepła płacą. To pokazuje, jak bardzo złożone jest to przedsięwzięcie i jak wielkie jest ryzyko tego, kto to organizuje.
Są to inwestycje ryzykowne, wymagające m.in. twardej, logicznej kalkulacji?
Trzeba nie tylko odwagi w podejmowaniu nowych wyzwań, lecz przede wszystkim racjonalnych działań przygotowawczych. Trzeba m.in. precyzyjnie przygotować projekt biznesowy, w tym określić ewentualną lukę finansową, którą może sfinansować Unia Europejska. To nie jest jednak zwykłe dofinansowanie, bo to, czy taka luka się pojawi, okaże się dopiero później, w praktyce. Tego wszystkiego nie da się zrobić bez profesjonalnego doradztwa rynkowego: ekonomicznego, technicznego i prawnego. Ważne jest też skonsultowanie całego projektu z rynkiem. Dzięki temu w kolejnych etapach można uniknąć protestów i skarg do sądu.