Rodzice protestują przeciwko likwidacji szkolnych stołówek

Coraz więcej szkół zamyka stołówki. Rodzice protestują, ale gminy odpowiadają, że muszą oszczędzać. Już pierwsze nowobudowane szkoły powstają bez kuchni

Publikacja: 28.03.2012 15:01

Rodzice protestują przeciwko likwidacji szkolnych stołówek

Rodzice protestują przeciwko likwidacji szkolnych stołówek

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Prowadzenie stołówki w szkole nie jest obowiązkowe. Art. 67a. 1. prawa oświatowego mówi, że „W celu zapewnienia prawidłowej realizacji zadań opiekuńczych, w szczególności wspierania prawidłowego rozwoju uczniów, szkoła może zorganizować stołówkę." A więc - zdaniem wielu gmin - nie musi.

Dlatego dyrektorzy coraz częściej wolą zamawiać catering, niż z pieniędzy otrzymywanych na szkołę opłacać obsługę kuchenną. Nie da się bowiem wliczyć w cenę posiłków kosztów utrzymania personelu, i tym samym bezpośrednio obciążyć nimi rodziców. Art. 67a. 4. stanowi, że „Do opłat wnoszonych za korzystanie przez uczniów z posiłku w stołówce szkolnej (...) nie wlicza się wynagrodzeń pracowników i składek naliczanych od tych wynagrodzeń oraz kosztów utrzymania stołówki."

Szkoły nie chcą już opłacać kucharek, zaopatrzeniowców i dietetyków

Wydawać by się mogło, że umożliwienie wyżywienia w szkole jest realizacją zadań szkoły do jakich została powołana - to jednak stołówki nie zostały ujęte w ustawie jako niezbędne do wykonania zadań statutowych szkół publicznych. Art. 67. 1. wymienia: „Do realizacji zadań statutowych szkoła publiczna powinna zapewnić uczniom możliwość korzystania z: 1) pomieszczeń do nauki z niezbędnym wyposażeniem; 2) biblioteki; 3) świetlicy; 4) gabinetu profilaktyki zdrowotnej i pomocy przedlekarskiej; 5) zespołu urządzeń sportowych i rekreacyjnych; 6) pomieszczeń administracyjno-gospodarczych."

To nie demografia

Likwidacja szkolnych kuchni nie jest związana z demografią. Nie wynika z niżu, który powoduje zamykanie całych gimnazjów i liceów. Kuchnie padają, bo gminy muszą szukać oszczędności. Szkoły nie chcą już opłacać kucharek, zaopatrzeniowców i dietetyków. Taniej jest zamówić catering i jedynie przystosować pomieszczenie z ladą do wystawienia posiłków. Nie ma też kłopotu z inspekcja sanitarną, bo za wszystko odpowiada prywatny przedsiębiorca.

Prym wiedzie Warszawa

Na warszawskiej Woli jeszcze tylko w kilku szkołach – na blisko sto szkół - działają własne kuchnie. Wkrótce tak samo ma być na Bemowie, Mokotowie i w Śródmieściu. Każda z dzielnic szacuje swoje oszczędności z tego tytułu na kilka milionów złotych w skali roku. W każdej z nich bez pracy zostanie ponad setka kucharek i kucharzy.

Koszt budowy zaplecza kuchennego w szkole to ok. 5 mln zł

Najbardziej „nowatorska" w tej dziedzinie jest Białołęka. Tam nowe szkoły, które zostaną oddane do użytku w 2014 roku, nie będą miały w ogóle pomieszczeń kuchennych. Szkoły są zaprojektowane bez kuchni, jedynie ze pomieszczeniem stołowym. Według obliczeń projektantów koszt budowy zaplecza kuchennego w szkole to ok. 5 mln zł. Dlatego jest to oszczędność, którą warto podjąć.

Likwidację stołówek rozważano także w Krakowie. Jednak – jak wszędzie – sprawa wzbudza wiele kontrowersji wśród dyrektorów i rodziców, więc na razie rajcy krakowscy nie podjęli jeszcze ostatecznej decyzji.

Protesty rodziców

Zdaniem rodziców oddanie stołówek w ręce prywatnych ajentów od razu podraża cenę posiłków. Średnia cena obiadu wzrasta o 30 proc. W szkołach z własną kuchnią obiad kosztuje ok. 4 – 5 złotych, natomiast w obsługiwanych przez firmy cateringowe 7 złotych, a nawet więcej.

Podniesienie cen obiadów może spowodować, że najubośsi uczniowie w ogóle zostaną pozbawieni posiłków w szkole – alarmują rodzice. Dziś szkoły wydają średnio 200 - 300 obiadów dziennie, po przejęciu kuchni przez ajentów ta liczba – zdaniem oburzonych rodziców – drastycznie spadnie. To także wpłynie na wzrost cen jednostkowych.

Nie rozumiem tych "oszczędności", nie można oszczędzać na jedzeniu i na zdrowiu naszych dzieci - internauta

Wśród rodziców słynny jest już apel Anny Albin skierowany do Hanny Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy w obronie szkolnych stołówek. Oto jego fragment: „Prywatyzacja stołówek nie oznacza oszczędności, tylko przerzucanie kosztów. Przykłady dotychczasowych prywatyzacji z Bemowa – w zeszłym roku sprywatyzowano 33 stołówki – pokazują iż ceny posiłków realnie wzrosły (średnio z 5,91 zł do 7,68 zł). Rzekoma oszczędność samorządu polega na przeniesieniu kosztów na rodziców. To z ich kieszeni prywatni przedsiębiorcy będą musieli opłacić czynsz, rachunki, obsługę – koszty które do tej pory pokrywały samorządy". Pod petycją opublikowaną w Internecie podpisało się 600 osób.

Na bardzo wielu stronach internetowych aż wrze od opinii, domysłów i spekulacji. Najczęściej są związane z niepewnością czy i kiedy w poszczególnych szkołach stołówki zostaną sprywatyzowane lub zamknięte. Wystarczy wpisać w przeglądarce hasła: stołówki szkolne /  likwidacja / reorganizacja. Na Facebooku powstał profil: Ratujmy stołówki szkolne.

W Warszawie na przyszły tydzień planowany jest marsz w obronie stołecznej edukacji. Mają w nim wziąć udział m.in. rodzice dzieci ze szkół, w których zlikwidowane mają zostać stołówki.

Opinie internautów

Z tego co ja wiem to stołówek ma nie być (panie kucharki etc. tylko rozkradają jedzenie dla siebie a dzieciom dokładki nie chcą wydać..). Ma być zewnętrzny catering ? Coś takiego słyszałam.

Catering, który 6 letni synek kolegi ocenił jako niezjadliwy. Franek prowadzi własny „strajk" i nic nie je w szkole.

Niektóre dzieci nie mają za co zjeść - bo np rodzice nie mają na to kasy - wiec w szkołach publicznych powinny być stołówki. Ja pamiętam ze swojej szkoły że były i nie było z tym problemu - teraz widocznie za dużo oszczędzają i chcą likwidować - tak nie powinno być.

Zawsze jadłam w stołówce szkolnej ciepłe, PRAWDZIWE obiady. Miałam też okazję stołować się przez pół roku w pseudostołówce w internacie w Brukseli, "stołówce", która nigdy nie pachniała jedzeniem, bo obiady były przywożone w kartonach, a ziemniaki były robione z proszku. Śniadaniowy chleb przypominał piankę. Nie mogłam patrzyć na 8-letnie dzieci, które dzień w dzień jadły na śniadanie słodkie płatki z mlekiem, a na drugie śniadanie do szkoły dostawały te piankowe kanapki plus batonika Mars.

Zaciśnięta pięść, a w pięści chochla - to znak obrońców warszawskich stołówek.

Nie rozumiem tych "oszczędności", nie można oszczędzać na jedzeniu i na zdrowiu naszych dzieci. Prywatne firmy kierują się tylko swoim zyskiem. Niewykluczone że przyjdzie nam potem zapłacić za takie oszczędności w ramach świadczeń zdrowotnych dla dzieci które były tak karmione.

Prowadzenie stołówki w szkole nie jest obowiązkowe. Art. 67a. 1. prawa oświatowego mówi, że „W celu zapewnienia prawidłowej realizacji zadań opiekuńczych, w szczególności wspierania prawidłowego rozwoju uczniów, szkoła może zorganizować stołówkę." A więc - zdaniem wielu gmin - nie musi.

Dlatego dyrektorzy coraz częściej wolą zamawiać catering, niż z pieniędzy otrzymywanych na szkołę opłacać obsługę kuchenną. Nie da się bowiem wliczyć w cenę posiłków kosztów utrzymania personelu, i tym samym bezpośrednio obciążyć nimi rodziców. Art. 67a. 4. stanowi, że „Do opłat wnoszonych za korzystanie przez uczniów z posiłku w stołówce szkolnej (...) nie wlicza się wynagrodzeń pracowników i składek naliczanych od tych wynagrodzeń oraz kosztów utrzymania stołówki."

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Sądy i trybunały
Ważna opinia z TSUE ws. neosędziów. Nie spodoba się wielu polskim prawnikom
Sądy i trybunały
Będzie nowa ustawa o Sądzie Najwyższym. Ujawniamy plany reformy
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura i egzamin ósmoklasisty 2025 z "Rzeczpospolitą" i WSiP
ZUS
Kolejny pomysł zespołu Brzoski: ZUS rozliczy składki za przedsiębiorców
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Prawo w Polsce
Od 1 maja rusza nowy program bezpłatnych badań. Jak z niego skorzystać?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne