To istota najnowszego wyroku Sądu Najwyższego.
Kwestia ta wynikła w sprawie, jaką gminie Komorniki w Wielkopolsce wytoczył miejscowy radny Adrian H. Poczuł się dotknięty opublikowaniem na stronie internetowej gminy relacji z sesji rady, podczas której rozpatrywana była jego skarga na wójta, któremu zarzucał bezczynność i blokowanie dostępu do informacji publicznej. Domagał się bardzo drobiazgowych informacji. W odpowiedzi wójt odczytał 38 zapytań radnego, nawet te sprzed dziesięciu lat, niektóre w tonie raczej kabaretowym, np. o wykaz spóźnień i nieobecności na zajęciach przedszkolnych w poszczególnych latach, co wywoływało „salwy śmiechu".
Miejscowa dziennikarka napisała szczegółową relację z sesji, opublikowaną na stronie internetowej gminy, rzeczową, ale z podsumowaniem, że radny określił śmiech uczestników sesji rechotem „w obcesowo-cynicznym stylu, z którego jest na tym forum wszystkim dobrze znany".
Sąd okręgowy oddalił powództwo, oceniając, że nie doszło do naruszenia ani dobrego imienia, ani godności radnego, nadto relacja z sesji miała nieco humorystyczny charakter. Sąd Apelacyjny w Poznaniu był innego zdania i kazał gminie opublikować na stronie internetowej przeprosiny Adriana H. za pomówienie go o postępowanie i właściwości, które mogły poniżyć go w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania publicznego, niezbędnego do wykonywania mandatu radnego. Nakazał też usunięcie fragmentów relacji z sesji.
Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który przywrócił werdykt I instancji. SN wskazał, że zgodnie z art. 41 prawa prasowego, mającego zastosowanie także do relacji na stronie internetowej gminy (art. 54b), publikowanie zgodnych z prawdą i rzetelnych sprawozdań z jawnych posiedzeń rad oraz ujemnych ocen m.in. działalności publicznej „pozostaje pod ochroną prawa". Zasadę tę stosuje się odpowiednio do satyry i karykatury. Z kolei krytyczną uwagę wójta o „radosnej twórczości" radnego czytelnik mógł zweryfikować, skoro przykłady zapytań oraz ich liczba były podane w sprawozdaniu.