Do końca marca ponad 2 mln pracowników zatrudnionych w sferze budżetowej dostanie trzynastki. Warunki wypłaty tego świadczenia budzą ogromne zainteresowanie pracowników państwowych. Szczególne wśród 700 tys. nauczycieli, którzy w ostatnim czasie, wskutek reformy edukacji, często zmieniali miejsce zatrudnienia np. po ograniczeniu pracy gimnazjum przeznaczonego do likwidacji, w którym do tej pory pracowali.
– To, że trzynastki należą się do końca marca, nie oznacza, że nie mogą one zostać wypłacone wcześniej – zauważa Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Samorządy dostają pieniądze na ten cel już w lutym. Jeśli nauczyciele nie dostaną trzynastej pensji do 20 lutego, to uważam, że powinni zacząć się domagać tej wypłaty.
Stracili na reformie
W ankiecie, którą przeprowadziła „Rzeczpospolita", w pytaniu o dodatki często pojawia się odpowiedź o pobieraniu trzynastki. Na przykład nauczyciel z Poznania podkreśla, że zarabia 2700 zł plus 1000 zł z tytułu nadgodzin. – Co roku na moje konto wpływa dodatkowo 3000 zł z tytułu trzynastki – napisał. Z drugiej strony pojawiają się głosy, że świadczenia tego pozbawieni są nauczyciele ze szkół niepublicznych. – Za trzy czwarte etatu zarabiam niewiele ponad 1700 zł. Nie dostaję trzynastki, bo to szkoła niepubliczna. A w takich zwykle ich się nie płaci – mówił inny.
Z wyliczeń ZNP wynika, że w pierwszym roku obowiązywania nowych przepisów pracę mogło stracić nawet 6,5 tys. osób, a 18,5 tys. pracuje na niepełnym etacie lub musi dorabiać do pensum w kilku szkołach. Wtedy trzynastkę dostaje tylko w szkole macierzystej, i do tego niższą, bo liczoną od części wynagrodzenia.
– Reforma oświaty ciągle postępuje – dodaje Baszczyński z ZNP. – Są miejsca, gdzie liczba nauczycieli „wędrujących" między kilkoma szkołami ciągle narasta.