Obowiązujące od kilku dni przepisy o odpowiedzialności majątkowej urzędników wywołują poważne kontrowersje. I nie chodzi tylko o urzędników, zwłaszcza organów podatkowych, którzy boją się, że będą musieli płacić z własnej kieszeni za niejasne, często sprzeczne ze sobą przepisy. Problemem będzie sama ustawa, która odwołuje się do kilku procedur i nie do końca przystaje do realiów wydawania decyzji, zwłaszcza podatkowych.
Wiele procedur
Jak zauważa Rafał Olesiński, adwokat z kancelarii Olesiński & Wspólnicy, samo postępowanie ustalające krąg odpowiedzialnych jest niezwykle złożone. Prokurator prowadzi bowiem postępowanie wyjaśniające na podstawie ustawy o prokuraturze, która odsyła do postępowania administracyjnego (m.in. zbieranie dowodów, prawa stron), ale w razie wniesienia pozwu o odszkodowanie od funkcjonariusza stosuje się procedurę cywilną. Przykładowo trudno przewidzieć, jak prokurator ma określić odpowiedzialność stosownie do przyczynienia, a jednocześnie do stopnia winy.
– W razie braku takiej możliwości ustawa wprowadza dość kontrowersyjny mechanizm odpowiedzialności w częściach równych – podkreśla mecenas Olesiński.
Urzędnik ponosi odpowiedzialność także po nieumyślnym naruszeniu prawa
To niejedyny problem ze stosowaniem nowej procedury. Przemysław Antas, aplikant radcowski, konsultant w dziale prawno-podatkowym PwC, zwraca uwagę, że warunkiem pociągnięcia urzędnika do odpowiedzialności jest przypisanie mu winy. Trzeba zatem udowodnić, że dopuścił się swym działaniem lub zaniechaniem do rażącego naruszenia prawa, choć mógł się zachować inaczej, tj. w sposób nienaruszający prawa w sposób rażący. Czasami będzie to trudne, zwłaszcza w sytuacjach, gdy urzędnik dopuścił się naruszenia z winy nieumyślnej. W ocenie adwokata Rafała Dębowskiego z kancelarii Dębowski i Wspólnicy powstaje wątpliwość, czy ustawa będzie mogła być stosowana do rozstrzygnięć podejmowanych przez organy kolegialne, w głosowaniu tajnym.