Skupię się na najbardziej typowych sprawach – o odszkodowanie. Zwykle wiemy, na czym szkoda polega i kto ma ją naprawić, czyli zapłacić. Zasady są podobne niezależnie od tego, czy chodzi o firmę budowlaną, która wykonała fuszerkę, czy o firmę ubezpieczeniową odpowiedzialną za sprawcę kolizji samochodowej. By jednak uzyskać odszkodowanie, trzeba najpierw wykazać rozmiar szkody, a ustalenie kosztu naprawy wad w budynku czy potłuczonego auta, jeśli w ogóle do naprawy się jeszcze nadaje, czy też wartości skradzionego towaru z magazynu lub ciężarówki na trasie wymaga najczęściej wiedzy specjalistycznej, czyli eksperta. Nawet jeśli sami jesteśmy w stanie oszacować szkodę, raczej to nie wystarczy, gdyż jej sprawca nie potraktuje tej wyceny poważnie, a tym bardziej nie wystarczy ona w sądzie.
Musimy zatem skorzystać z usług specjalisty, i to na długo przed złożeniem pozwu, po to by wiedzieć, na czym stoimy, a druga strona zrozumiała, że nie ma przed sobą zupełnego ignoranta.
Warto też znać wysokość szkody dla siebie, po pierwsze by wiedzieć, czy w ogóle warto iść do sądu, a jeśli warto, to ile żądać. Zaniżenie żądania niesie ryzyko, że dostaniemy w sądzie mniej, niż można było uzyskać, a zawyżenie oznacza zwykle, że w części sprawę przegramy i zapłacimy wyższe koszty procesu, w tym na prawnika drugiej strony.
I tu może nam pomóc prywatny ekspert, prywatny w tym sensie, że nie jest powołany przez sąd, gdyż jeszcze w sądzie nie jesteśmy. Koszty takiej ekspertyzy są różne, wynoszą kilkaset złotych, czasem ponad tysiąc, to zależy od sprawy i branży. Plusem takiej inwestycji jest, że to prywatny kontrakt i to my wybieramy wykonawcę i mamy pewien wpływ na cenę. W praktyce, jeśli nie dojdzie po drodze do ugody, która generalnie jest najlepszym wyjściem, osoba czy firma, od której domagamy się odszkodowania, z takiej ekspertyzy dowiaduje się, że wiemy, ile powinno wynieść odszkodowanie, co może ją skłonić do ustępstw – bo przecież ona dokonuje podobnego rozpoznania.
Jeśli ekspertyza była trafna, wniosła do sprawy istotne elementy, to jest duża szansa, że wydatek na nią sąd zaliczy do kosztów procesu i zrefunduje je w wyroku. Nie dzieje się tak zawsze, ale nawet wtedy zwykle jest to dobre posunięcie dla żądającego odszkodowania (dla pozwanego zresztą także), które oszczędzi zbędnego ryzyka, wysiłku i czasu na utarczki o wyższe odszkodowanie, na które przecież nie było szans.