Znaczna część środowiska, próbując zniechęcić swoich kolegów do przejmowania funkcji w KRS i sądach, roztacza wizję rzekomego pociągnięcia tych sędziów do odpowiedzialności. Sędziowie obejmujący funkcje swoich usuniętych kolegów mogą jednak spać spokojnie. Rozliczeń w Polsce nigdy nie było i nie będzie. Wynika to z faktu, że pamięć historyczna w Polsce, także wśród sędziów, praktycznie nie istnieje.
W samym gmachu SN, najwyższej świątyni prawa, prędzej można znaleźć ducha kariatyd i PRL-owskich prezesów aniżeli ślady historii przedwojennego prezesa SN Władysława Seydy czy innych sędziów SN usuniętych z przyczyn politycznych przez ówczesnych decydentów politycznych na bruk. Trudno szukać w SN choćby śladu tej historii czy choćby tablicy pamięci. No może poza kartami historii, gdyż jedyny przekaz, jaki nam dziś pozostał, to przekaz historyczny. Nie przypominam sobie również ani jednych zajęć w czasie aplikacji poświęconych historii polskiego sądownictwa. Nic więc dziwnego, że współczesne pokolenie sędziów nie zna nazwisk sędziów-bohaterów i tak samo obce mu są nazwiska sędziów dyspozycyjnych, którzy bez większych skrupułów zajmowali miejsce usuniętych.
Skoro więc nawet sami sędziowie nie znają tych, którzy odeszli z honorem, cóż się dziwić, że dla społeczeństwa są to kwestie zupełnie obojętne, a może nawet „korporacyjne". Może więc lepiej było zająć się edukacją historyczną wśród samych sędziów aniżeli programami typu lex bez łez, czyli apteczka prawna. Być może dziś byłaby większa solidarność środowiska, przynajmniej w gronie członków Iustitii, których znaczna część objęła ważne funkcje w wymiarze sprawiedliwości.
Dziesięciotysięczna rzesza sędziów jest praktycznie anonimowa dla obywateli. Poza wąskim gronem tzw. pałacowych sędziów, tj. sędzią Żurkiem, prezes Gersdorf, prezesem Rzeplińskim, niewielu jest w stanie wymienić innych sędziów, może jeszcze poza tymi orzekającymi w głośnych w danym czasie sprawach.
Niewielu z nas zna sędziów swojego sądu. Powód? Sędziowie żyją anonimowo, nie angażują się społecznie, nie są politykami, wręcz przeciwnie, mają być apolityczni. Nie wyróżniają się niczym szczególnym, żyjąc przeciętnie, nawet w małych miastach trudno szukać rezydencji z basenem należącej do sędziego. Za to z łatwością można znaleźć sędziów z kredytami we frankach szwajcarskich...