Sędziowie skarżą się od pewnego czasu, że za udział w akcjach protestacyjnych „Dni bez wokand” grożą im postępowania dyscyplinarne. Kilkoma z nich już interesują się prezesi. W styczniu – po kolejnych akcjach – może być jeszcze gorzej. Gdyby sądy dyscyplinarne uznały, że popełnili przewinienie służbowe, w grę wchodzi: upomnienie, nagana, przeniesienie na inne stanowisko służbowe lub utrata urzędu.
[srodtytul]Czy powinni protestować[/srodtytul]
– Nie zdziwiłbym się, gdyby wytoczono im postępowania wyjaśniające – powiedział „Rz” sędzia Stanisław Dąbrowski, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa. – [b]Trzeba zbadać, czy biorący udział w akcji sędzia przyłączył się do niej, planując to wcześniej, czy też zdjął sprawę z wokandy w ostatniej chwili[/b]. Gdyby z powodu protestu jakiś proces się nie odbył, a świadkowie się stawili, to byłoby to karygodne. Mimo to KRS nie występowała do rzecznika dyscyplinarnego o wszczęcie takich postępowań. Mogli to jednak zrobić prezesi sądów. Sędzia Paweł Misiak, rzecznik dyscyplinarny sędziów, nie odnotował jednak żadnego wniosku dyscyplinarnego.
Znaczna część sędziów tłumaczy kolegów.
– Trzeba odróżnić formalne przewinienie od wirtualnego – wskazuje sędzia Wojciech Kamra z wrocławskiego sądu.