Jeszcze w 2003 r. do wydziałów pracy w sądach rejonowych trafiło ponad 350 tys. pozwów. W większości pochodziły one od pracowników. Od tego czasu liczba takich spraw systematycznie spada. W 2010 r. sądy rejonowe miały do rozpoznania już tylko ok. 95 tys. spraw z zakresu prawa pracy, a więc prawie cztery razy mniej niż siedem lat wcześniej.
Między innymi z powodu malejącej liczby spraw pracowniczych resort sprawiedliwości zlikwidował 1 kwietnia tego roku 74 wydziały pracy w sądach rejonowych.
– Spadek liczby spraw jest ewidentny. Moim zdaniem duża liczba spraw wynikała ze zmian społeczno-gospodarczych. Powstawało wiele firm, przedsiębiorstwa się dzieliły, a każda tego typu sytuacja rodziła konflikty. W miarę upływu czasu pracodawcy dojrzewali, u pracowników wzrósł poziom świadomości prawnej. Teraz lepiej potrafią ocenić, czy mają szanse na wygraną – mówi Dorota Rzeźniowiecka, sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi.
Związkowcy uważają, że brak zainteresowania sądami nie jest proporcjonalny do wzrostu poziomu praworządności pracodawców. – Jest wiele barier na drodze do sądu pracy, m.in. koszty, mniej przyjazna procedura, a także obawa przed zwolnieniem – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Ze względu na te bariery zainteresowani zamiast do sądów pracy coraz więcej spraw kierują do PIP. W 2010 r. złożyli aż 42 tys. takich skarg. To o 22 proc. więcej niż rok wcześniej. –Złożenie skargi do PIP sprawia, że jest ona rozpoznana