Zamieszanie w sądach to efekt opublikowania uzasadnienia do lipcowej uchwały Sądu Najwyższego (III CZP 46/13). Ten uznał, że przenieść sędziego na inne miejsce służbowe może tylko minister sprawiedliwości. Problem w tym, że od kilku lat decyzje podpisywali wiceministrowie. Jeśli najnowszy pogląd SN się utrzyma, setki tysięcy wyroków mogą się okazać nieważne, bo wydawali je sędziowie źle przeniesieni. Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło sprawdzić, jak ostatnia uchwała SN zadziałała na środowisko i rozpoczęło monitoring sądów.
Bardzo pilna prośba
Prezesi wszystkich sądów w Polsce dostali z Ministerstwa Sprawiedliwości pisma z nagłówkiem „bardzo pilne". Od apelacji po rejony. Są w nich uprzejmie proszeni o przesłanie informacji: czy w sądach położonych na obszarze podległej apelacji zdarzyły się wypadki odmowy sądzenia przez sędziów przeniesionych przez wiceministra oraz czy na ich obszarze doszło do uchylenia orzeczenia sądu pierwszej instancji z powodu przeniesienia sędziego decyzją wiceministra. W tym drugim przypadku muszą podać nazwę sądu i sygnaturę sprawy.
504 sędziów zostało przeniesionych decyzją wiceministra przy reorganizacji sądów w 2013 r.
W piśmie są też zapisy o bieżącym monitorowaniu. Ma ono dotyczyć codziennego informowania o tym, czy sędziowie odmawiają orzekania, a wyższa instancja uchyla wyroki. Informacje mają docierać do Ministerstwa Sprawiedliwości faksem.
W środowisku wrze
– To rodzaj nacisku – ocenia sędzia Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. Wyjaśnia, że przecież takie sprawdzanie, czy sędziowie sądzą czy odmawiają wyjścia na salę rozpraw, zostanie odnotowane, a więc w przyszłości może się odbić na karierze sędziego.