W sądzie mało kto ma głowę do podziwiania architektury, ale często warto się rozejrzeć.
W sekretariacie jednego z wydziałów Sądu Okręgowego w Lublinie można zobaczyć neorokokowy kominek, a nad nim lustro w stiukowej ramie. A także trzy kute, przeszło stuletnie żyrandole i neorenesansowy piec, jedyny z 35, które dawniej ogrzewały gmach.
W starych murach
Można też dostrzec finezyjne sztukaterie w sali rozpraw nr XIII, wiekowe drzwi wejściowe, kute balustrady schodów czy drzwiczki rewizyjne kominów z wizerunkiem kominiarczyka... Gmach lubelskiego sądu to jeden z najcenniejszych zabytkowych budynków wymiaru sprawiedliwości. Wybudowany według projektu Mariana Jarzyńskiego w latach 1892–1897 za ogromną sumę 180 tys. rubli, był w najnowocześniejszym i najlepiej dostosowanym do potrzeb Temidy budynkiem w ówczesnej Kongresówce.
Jeszcze dziś, pomimo nawału interesantów, jego funkcjonalność jest godna uznania. Szczególny podziw budzi hall z przeszklonym stropem, zespolonym z sześciu osadzonych na metalowych kratownicach świetlików. Dzięki rozwiązaniu wzorowanemu na paryskich pasażach – w owych czasach jeszcze na ziemiach polskich prawie nieznanemu – lubelski gmach zyskał nazwę „sądu pod szklanym dachem".
W dawnej Rzeczypospolitej sądzono się namiętnie, ale nie szła za tym troska o potrzeby samego wymiaru sprawiedliwości. W przeciwieństwie do pałaców i kościołów nie budowano gmachów sądowych godnych powagi Temidy, takich jak np. paryski Pałac Sprawiedliwości. Budynki sądowe z prawdziwego zdarzenia zaczęły powstawać na ziemiach polskich dopiero w latach zaborów.