Posłowie Prawa i Sprawiedliwości, przy bojkocie głosowania przez opozycję, przeforsowali w środę kontrowersyjne zmiany w ustawach sądowniczych. Doprowadzą one wkrótce do „resetu" Krajowej Rady Sądownictwa (szybkiego wygaszenia jej kadencji i wyboru sędziowskich członków Rady przez posłów), a także umożliwią szeroką wymianę kadry kierowniczej w sądach.
Zmieniona ustawa o KRS wprowadza polityczny tryb wyboru sędziów do tego quasi-samorządu Temidy, który ma wpływ na sędziowskie nominacje i awanse. Znacznie poważniejsze konsekwencje może mieć jednak przegłosowanie zmian w ustawie sędziowskiej, która bezprecedensowo zwiększa nadzór administracyjny ministra sprawiedliwości nad sądami. Minister będzie mógł w ciągu pół roku od wejścia nowych przepisów odwołać bez uzasadnienia każdego prezesa sądu w Polsce i powołać swojego faworyta, a w ślad za tym wiceprezesów i przewodniczących wydziałów.
Głosowanie nad reformami było kilkakrotnie przesuwane. Oficjalnie z powodu wątpliwości prezydenta. Dało to czas Trybunałowi Konstytucyjnemu na zbadanie obecnej ustawy o KRS. 20 czerwca TK uznał dotychczasowe przepisy dotyczące wyboru i kadencyjności Rady za niezgodne z konstytucją. Orzeczenie nie tylko legitymizuje przeprowadzoną w środę nowelizację, ale też znacznie utrudnia powrót do poprzednich rozwiązań ustawowych w przyszłości.
Wczoraj PiS po burzliwej debacie dopiął wreszcie swego. – Władza zwierzchnia należy do narodu. Nie jest to oczywiste dla środowiska sędziowskiego. (...) Przywracamy sądy obywatelom – przekonywał z mównicy poseł sprawozdawca Stanisław Piotrowicz.
– Czy jest pan dumny z tego, że historia zatoczyła koło, że wracamy do rozwiązań, które pan tak ładnie promował w epoce słusznie minionej? – pytał Borys Budka, poseł PO. – Nie złamiecie polskich sędziów, będą stosować konstytucję – podkreślał.