Jednym z punktów proponowanych i potrzebnych zmian w kodeksie postępowania cywilnego jest planowanie rozprawy. Istnieje projekt przepisów, które nie wiadomo, w jakim kształcie się ostaną i czy kiedykolwiek będą obowiązywać.
Ponieważ los projektów jest zawsze niepewny, a proces legislacyjny ma polegać na ulepszaniu tego, co w projekcie zaproponowano – będę się odnosił do szeroko pojętej idei, a nie literalnego brzmienia projektu. Projektodawca nie pisze dla siebie, więc konieczne jest sprawdzenie założeń projektu, a wraz z nimi proponowanej treści nowych przepisów (czy są zrozumiałe).
Brak planu jako przyczyna ślimaczenia
Już na wstępie podnieść wypada, że planowanie jest nieodłącznym składnikiem każdego świadomego i celowego działania. Jeżeli planujemy wydatki, podróże, inwestycje, karierę, pracę, wakacje, naukę i wiele innych rzeczy – w taki sam sposób powinniśmy odnosić się do postępowania i procesów sądowych. Bo bez planowania aktywność życiowa człowieka żyjącego w cywilizowanym świecie raczej nie jest możliwa, a z pewnością nie może być sprawna i skuteczna. Każda czynność rozgrywa się przecież w czasie i przestrzeni, pociągając za sobą skutki w postaci kosztów. Aby dokonać nawet prostej rzeczy, trzeba zaplanować: kiedy, gdzie i za ile, oraz zabezpieczyć konieczne środki w pieniądzu czy materialne (np. miejsce) lub niematerialne (np. prawa).
Przeciwieństwem planowania jest działanie spontaniczne, czyli składające się z sekwencji swobodnych reakcji na kolejne bodźce. Działanie spontaniczne nie wyklucza stawiania sobie zadań, a potem ich osiągnięcia, ale zdecydowanie zaprzecza przewidywalności takiego działania, w szczególności ustalenia czasu i terminu osiągnięcia celu. Nie można powiedzieć, aby postępowanie sądowe było zupełnie nieprzewidywalne (ponieważ rodzaje głównych czynności i ich kolejność są zapisane w kodeksie), ale z całą pewnością stopień jego przewidywalności jest teraz znikomy.
Można wyrazić to inaczej: postępowania sądowe są praktycznie nieprzewidywalne, bo wnoszący pozwy lub wnioski nie mają żadnej wskazówki, w jakim czasie wniesiony środek zostanie ostatecznie rozpoznany. Nawet wówczas, kiedy przepisy stanowią sztywne terminy, rzeczywistość nie ma z nimi wiele wspólnego. Jak nieudolnie konstruowane są niektóre przepisy, pokazuje regulacja o terminach do uzasadnienia. Ustawodawca nie zauważył, że uzasadnienie tworzy sędzia, więc termin w ustawie powinien dotyczyć sędziego, a sądu tylko w przypadku odrzucenia spóźnionego wniosku. Ponieważ przepis jest inny, praktyka ignoruje literalne brzmienie normy (odnoszące się raczej do sądu) i mierząc ku zdrowemu rozsądkowi przy obiektywnych możliwościach, traktuje termin jako sędziowski. Ustawodawca wymusza to nieżyciową legislacją, ale jej skutki są poważniejsze.