W efekcie od marca nic się w nich nie dzieje. W nowych nie wyznaczono terminów. W tych, które już trwały, zaprzepaszczono przeprowadzone dowody (w tym kosztowne opinie biegłych). – To skandal – mówią eksperci.
To nic innego jak efekt zamieszania, które wywołała marcowa nowelizacja kodeksu postępowania karnego. Przesądzono w niej, że sprawy gospodarcze zamiast do sądów rejonowych będą trafiać do okręgowych. Chodzi głównie o przestępstwa związane z działalnością mafijną, praniem pieniędzy czy oszustwami dotyczącymi mienia znacznej wartości. W ten oto sposób mniejsze sądy i mniej doświadczeni sędziowie pozbyli się wielotomowych procesów. Często uniemożliwiały im one sądzenie drobnych spraw, których w rejonach są miliony.
Zmiana ucieszyła sędziów rejonowych, ale wywołała niepokojące zjawisko wyhamowywania w rejonach spraw gospodarczych, które już się rozpoczęły, a czasem trwały nawet kilka lat. Skrzętnie odłożono je na półkę i czekano do lipca (kiedy przepisy wejdą w życie), by móc je przesłać do okręgu. Wiele z tych, które były na wstępnym etapie, już wcześniej przesłano do sądów okręgowych.
Po kilku tygodniach posłowie zorientowali się, że grozi to paraliżem tysięcy postępowań. Wiele spraw zmierzających już ku wyrokowi po zmianie sądu trzeba by zaczynać od nowa. Wprawdzie w ekspresowym tempie poprawili nowelę, dodając przepis, który stanowi, że jeżeli doszło do zmiany właściwości sądu, w rozpoczętych sprawach orzeka sąd, który był właściwy w dniu wniesienia aktu oskarżenia, ale bałaganu nie dało się uniknąć.
W setkach takich spraw od wiosny nic się nie dzieje. Od pół roku żadna z nich nie posunęła się do przodu. To już strata sześciu miesięcy, a zanim wrócą one do właściwych sądów, mogą upłynąć kolejne. Dla przykładu, w Warszawie jest ich 200, w Lublinie 70, w Krakowie 60, a w Łodzi 16. Akta przesyłane są między sądami, a czas biegnie.