Wyrok w sprawie asesora i dwojga sędziów rejonowych zapadnie 28 października. Do tego czasu NSA musi zdecydować, czy przyznać rację skarżącym czy Lechowi Kaczyńskiemu. Sędziowie dowodzą, że odmowa nominacji przez prezydenta zapadła w drodze decyzji administracyjnej, prezydent twierdzi, że jego postanowienie nie ma charakteru decyzji administracyjnej i dlatego ani WSA, ani NSA nie powinny się sprawami sędziów zajmować.
[b] – Czas skończyć z archaicznym podejściem, że decyzje prezydenta są poza jakąkolwiek kontrolą – przekonywał wczoraj NSA radca prawny Patrick Radzimierski[/b]. Namawiał do bardziej nowoczesnego postrzegania roli głowy państwa – każdy organ państwowy, podlega kontroli.
Zanim sprawy trafiły do NSA, zajmował się nimi Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Odrzucił jednak skargi sędziów. Uznał, że w tej sprawie prezydent nie działa jako organ administracji publicznej, więc nie są to decyzje administracyjne, które można zaskarżać.
WSA nie uznał też argumentów, że odmowa powołania sędziów to bezczynność organu prezydenta. Część postępowań WSA zawiesił do czasu rozpoznania przez Trybunał Konstytucyjny skarg sędziów w tej samej sprawie. Dziś i jutro NSA rozpozna kolejne skargi. Wiadomo jednak, że wyroki nie zapadną. Problem pojawił się w sierpniu 2007 r. Wówczas do biura KRS trafiło pismo z Kancelarii Prezydenta, które informowało, że prezydent nie powoła dziewięciu sędziów przedstawionych mu przez Radę. Swojej decyzji wówczas nie uzasadnił. Pismo było precedensem. Prezydent nigdy wcześniej nie kwestionował wniosków KRS. Sędziowie, którzy teraz stanęli przed sądem w charakterze skarżących, pozytywnie przeszli procedurę nominacji w KRS. Na nominacje prezydenta czekali dwa lata, ale się nie doczekali.
– Korzystny dla sędziów wyrok nie będzie oznaczał nominacji, gdyż te stanowiska sędziowskie są już zajęte – mówi sędzia Stanisław Dąbrowski, przewodniczący KRS. – Mogą natomiast brać udział w następnych procedurach nominacyjnych. Sędziowie ci mogliby też domagać się odszkodowania, za niepowołanie ich w tym podejściu. Dla prezydenta taki wyrok oznaczałby, że jego uprawnienia są znacznie mniejsze.