Pod względem liczby skarg swoich obywateli, a także wydanych wyroków dotrzymujemy kroku takim państwom jak Turcja, Rosja czy Mołdawia, w których przestrzeganie podstawowych praw daleko odbiega od przyjętych w Europie standardów.
Mimo że sytuacja nie zmienia się od lat, okazuje się, iż nie jesteśmy w stanie wyciągnąć z tego żadnych wniosków. Jak pokazuje ostatni raport Rady Europy, nie tylko mamy problemy z respektowaniem praw człowieka, ale również z wdrażaniem wyroków Trybunału.
Kwestie przewlekłości postępowań przed sądami, zbyt długich aresztów tymczasowych czy wreszcie ciasnoty w celach stawały przed Trybunałem już setki razy. Werdykt w większości spraw był taki sam: Polska naruszyła konwencję.
Mimo deklaracji i zapewnień przez lata państwo zrobiło niewiele, aby ten stan rzeczy zmienić. Urzędników, sędziów czy prokuratorów, których decyzje wielokrotnie były przyczyną skarg do Strasburga, wskazania Trybunału po prostu nie ruszają. Nie muszą – za swoje błędne lub zbyt opieszałe decyzje nie ponoszą bowiem żadnej odpowiedzialności, choćby finansowej.
Bez zmiany tego stanu rzeczy sprawa przewlekłości nie zostanie rozwiązana. Za wszystko zaś zapłaci Skarb Państwa, czyli my, podatnicy. A płacimy coraz więcej za strasburskie porażki.