Wszystko wskazuje na to, że jeszcze trochę poczekają. Rzecznik dyscyplinarny i biegli mają kłopot z nagraniem rozmowy, które – zdaniem prezesa – zostało zmanipulowane. Wielu pokrzywdzonych w aferze Amber Gold, a potem i zniesmaczonych zachowaniem prezesa Ryszarda Milewskiego przestało wierzyć w sprawiedliwość.
O tym, że sędziowskie dyscyplinarki – ich przebieg i kary – pozostawiają wiele do życzenia, mówi się od dawna. Zniecierpliwieni tym, co się dzieje, proponują przenieść je do sądów powszechnych. Sędziowie protestują. Na dowód, że w dyscyplinarkach dzieje się dobrze, przytaczają statystyki: w ostatnich pięciu latach (od 2007 r. do 31 maja 2012 r.) sądy dyscyplinarne I instancji wydały wyroki w 388 sprawach. Najwięcej w 2009 r., najmniej rok później. Najsurowiej – wydaleniem z zawodu – ukarano 15 sędziów; na inne miejsce służbowe przeniesiono 21; ośmiu straciło pełnione funkcje; 68 dostało naganę, a 94 upomnienie.
Liczby, nawet te największe, nie wszystkich jednak przekonują. Najlepiej widać to na przykładzie sprawy sędziego Ryszarda Milewskiego. Ponad siedem miesięcy temu (we wrześniu 2012 r.) stracił posadę prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku. Poszło o nagraną rozmowę z osobą podającą się za pracownika Kancelarii Premiera. Sędzia miał informować go o możliwych terminach posiedzenia dotyczącego zażalenia na areszt szefa Amber Gold Marcina P. i umawiać się na spotkanie z szefem rządu.
Na razie na tym koniec. Rzecznik dyscyplinarny uzależnia decyzję o wszczęciu postępowania od opinii biegłych, którzy potwierdzić mają prawdziwość (lub nie) nagrania. Biegli przez kilka tygodni badali nawet nagranie. Okazało się jednak, że materiał, który dostali do ekspertyzy, to kopia, a nie oryginał, i nie mogli stwierdzić stanowczo, czy nikt przy nim nie manipulował. Rzecznik rozpoczął więc poszukiwania oryginału. Ten miała osoba, która nagrała prezesa, ale mimo wcześniejszych zapowiedzi dać go rzecznikowi nie chciała. Ostatecznie oryginalne nagranie trafiło do biegłych, a ci dostali kolejne tygodnie na uzupełniające ekspertyzy.
Nie wiadomo, kiedy można się spodziewać decyzji. W końcu stycznia Milewski został przesłuchany w Gdańsku przez rzecznika dyscyplinarnego. Możliwości są trzy: albo w ramach obecnego postępowania wyjaśniającego rzecznik podejmie jakąś decyzję co do dowodów – być może będzie to opinia biegłego. Może też zapaść decyzja o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego lub odmowie wszczęcia takiego postępowania. Co zrobi? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że po kolejnych informacjach o kłopotach z dotarciem do oryginału nagrania cierpliwość tracą też sami sędziowie zainteresowani szybkim wyjaśnieniem sprawy.