Sędzia Irena Kamińska o poprawie wizerunku polskich sądów

Każde niewłaściwe zachowanie w sali rozpraw przynosi nam szkodę. Bo jest zapamiętane, skomentowane i przekazane – przestrzega sędzia Irena Kamińska.

Aktualizacja: 04.11.2014 16:44 Publikacja: 04.11.2014 14:25

Rz: Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło zadbać o poprawę wizerunku polskich sądów. Chce wprowadzić standardy komunikacji między sędziami a dziennikarzami, tworzyć profesjonalne biura prasowe. Wszystko po to, by dobrze poinformowany dziennikarz rzetelnie przekazywał opinii publicznej swoją wiedzę zarówno o konkretnym procesie, jak i o sytuacji sądownictwa. To dobry pomysł?

Irena Kamińska, sędzia NSA, prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis:

Pierwszy od wielu lat. Do tej pory Ministerstwo Sprawiedliwości dbało raczej o wizerunek ministra niż o dobry wizerunek sądów. Poza tym rzecznik prasowy w Ministerstwie Sprawiedliwości był rzecznikiem ministra, a nie sądów i sędziów. Interesy polityka i jego partii nie zawsze są zbieżne z interesami władzy sądowniczej.

Jeśli ministerstwo nie odpuści, to sędziowie będą musieli współpracować z dziennikarzami, a za tym nie przepadają...

Muszą zrozumieć, że ukrywanie się za rzecznikami prasowymi nie sprzyja wymiarowi sprawiedliwości. Sędzia powinien przede wszystkim wypowiadać się w uzasadnieniu wyroku. I to pięknym polskim językiem, w żadnym razie żargonem prawniczym. Sędzia powinien stronie przystępnie wyjaśnić, dlaczego musiał wydać takie orzeczenie. Musi też do nas dotrzeć, że źle poinformowany albo niedoinformowany dziennikarz jest po prostu groźny. On musi coś napisać, a chciałby jak najlepiej. Jeżeli sędzia lub rzecznik prasowy nie wyjaśni mu motywów rozstrzygnięcia, dziennikarz napisze to, co wydaje mu się prawdą. A informacja, jaką puszcza w świat, potrafi wyrządzić nieodwracalne szkody. Bo przekaz medialny w pamięci opinii publicznej zapada na lata. Aktywny powinien też być rzecznik prasowy sądu. W sprawach budzących zainteresowanie mediów po opuszczeniu sali przez skład orzekający powinien odpowiedzieć na pytania i szczegółowo wyjaśnić motywy rozstrzygnięcia.

Może wystarczyłoby, gdyby ?sędziowie sami z siebie chcieli mówić ?o problemach, złym prawie, tym co im przeszkadza....

Sędziowie rzeczywiście nie lubią się udzielać medialnie. Pewnym, ale niewielkim wytłumaczeniem może być mało zrozumiały język kodeksów. Nie oznacza to jednak, że sędzia wydający wyrok powinien się ograniczyć do wyrecytowania definicji czy zasady prawnej. Żeby obywatel uwierzył, że na jego oczach wymierza sprawiedliwość, sędzia musi być przekonujący i wiarygodny.

Dlaczego sędziowie nie chcą lub boją się rozmawiać ze stronami, mediami?

Część po prostu tego nie lubi. Często dlatego, że nie umie. Nikt nie uczy sędziów kreowania własnego wizerunku, kontaktów z mediami, z kamerą. A przecież sala sądowa jest dla niego jak scena. Jeden z kolegów opowiadał mi, jak pomagano adeptom w uczeniu się sali sądowej. Rozprawę obserwował socjolog i starszy kolega sędzia. Fachowiec zwracał uwagę na kwestie merytoryczne, ten drugi mówił, jak konkretne zachowania odbierane są po drugiej stronie stołu sędziowskiego. Niewyraźne i zbyt ciche mówienie, brak kontaktu wzrokowego, zawiły język – to nie dodaje sędziemu wiarygodności. Nikt nie traktował tego jako krytyki, lecz jak pomoc i wsparcie. Uważam ten pomysł za świetny. Każdemu z nas przydałaby się kamera i staranne obejrzenie nagrania z rozprawy. Część sędziów wyciąga też wnioski. Przypomę sprawę sędziego Tulei i jego uzasadnienie wyroku. Emocjonalne, ale prawdziwe. Co się z nim stało? Przestał być rzecznikiem prasowym, choć dobrze wywiązywał się z obowiązków. Wokół niego i jego wypowiedzi wybuchła burza. Pokutuje w nas taki stereotyp. Sędziów, którzy się wychylają, spotyka bardzo emocjonalna reakcja części mediów i niektórych polityków. Wolą więc milczeć.

Wielu sędziów ma problem ?z komunikowaniem się ze stronami.

Aktualny jest przykład przytaczany od lat, kiedy to po ogłoszeniu wyroku jedna ze stron pyta bezradnie adwokata: tak właściwie to ja wygrałem czy przegrałem, panie mecenasie? Strona musi wychodzić z sądu nawet po przegranym procesie z przekonaniem, że sąd miał racjonalne powody, żeby nie orzec zgodnie z żądaniem przegranego. Nie czuje się wtedy zlekceważony i potraktowany marginalnie.

Od pewnego czasu słyszę, że obywatele źle oceniają wymiar sprawiedliwości, bo z sądu zawsze ktoś wychodzi niezadowolony. Tak było też przed laty, a sądy cieszyły się poważaniem.

Kiedyś nie krytykowało się żadnej władzy, ale nie tęsknimy za tamtymi czasami. Sędzia jak każdy organ władzy publicznej musi podlegać społecznemu osądowi, a więc i krytyce. Przez ostatnie lata powodów do krytyki może też być więcej, bo na 10 tys. sędziów przypada ok. 15 mln spraw.

Niestety, to niejedyny powód naszego złego wizerunku. Są sędziowie, choć nieliczni, którzy spóźniają się na rozprawy, nie przepraszają i nie tłumaczą przyczyn spóźnienia. Czasem też ich stosunek do stron pozostawia wiele do życzenia. I w każdym sądzie wiadomo, którzy to. To my sami nawzajem powinniśmy zwracać na to uwagę i domagać się zmiany. Bo potem wszyscy płacą za tych, którzy się tak zachowują. Każdy sędzia musi zdać sobie sprawę, że nie jest bogiem. Wybrał wyjątkowy urząd, który wymaga cierpliwości, empatii, panowania nad emocjami.

Powstaje coraz więcej portali, rankingów, w których każdy niezadowolony może z imienia ?i nazwiska napisać, co myśli o pracy konkretnego sędziego. Każdy może też to potem przeczytać. Większość to głosy krytyczne. To nie służy poprawie wizerunku. Jednakże trudno ludziom zamknąć usta.

Do rankingów opiniujących sędziów w internecie podchodzę z pewnym dystansem, czasami niesmakiem. Już same nazwy niektórych forów sugerują, że nie chodzi tu o rzetelną informację. Większość obraźliwych wpisów pozostaje anonimowa i to też świadczy o rzetelności wpisu i autorze. Jednocześnie świat staje się coraz bardziej otwarty. Przed laty nie było mowy o publicznej krytyce nauczyciela czy lekarza, a teraz wystarczy wejść na odpowiednią stronę. Przed takimi portalami nie uciekniemy. Można jednak się przed nimi bronić. Każdy sąd powinien mieć stronę, na której wyjaśnia kwestie wątpliwe, pisze o problemach i chwali sukcesami. To kolejna pole do popisu dla rzeczników prasowych. Oszczerstwom, pomówieniom, często chamstwu i agresji powinna być przeciwstawiona rzetelna, obiektywna informacja.

Sporo złego o pracy sędziów mówią publicznie politycy. Im też nie da się zamknąć ust. Może więc powołanie instytucji rzecznika sądów to dobry pomysł. Zabierałby głos w sprawach gorących i ważnych dla środowiska.

Skoro mamy pracować nad poprawą wizerunku, to tylko w ten sposób. Nie chcemy, by sprawy ważne dla środowiska tłumaczył czy wyjaśniał rzecznik ministra, który jest politykiem. Często, może nawet zbyt często, opinie ministra i samych sędziów znacznie się różnią. Najlepiej to obrazowały reakcje funkcjonariuszy Ministerstwa Sprawiedliwości po podjęciu przez Sąd Najwyższy uchwały o przenoszeniu sędziego. Jeden z wiceministrów stwierdził nawet, że SN demoluje orzecznictwem wymiar sprawiedliwości i odpowie za to przed społeczeństwem. Jakoś mi wtedy zapachniało minioną epoką . A głos samych sędziów w naprawdę ważnych sprawach jest niesłyszalny. Nie zaprasza się ich do programów telewizyjnych. Tam o sądach debatują politycy i dziennikarze. Ale to jedna strona medalu. Druga to kwestia klasy. Politycy nie mają szacunku dla siebie nawzajem, a tym bardziej dla sądów. Uczą społeczeństwo, że najlepiej sprzedaje się przekaz oparty na agresji i insynuacji. W ich wypowiedziach zbyt często zaciera się granica między tym, co powiedzieć można, a tym, co nigdy paść nie powinno.

Czy jest na to recepta?

Po ogłoszeniu wyroku w głośnej sprawie padają słowa, że sąd się pomylił, nie doczytał, że działa na zlecenie jakiejś siły politycznej czy też jest skorumpowany. Czasami padają też obietnice podjęcia działań, żeby ten niedobry wyrok nie ostał się w obrocie prawnym. Wyobraźmy sobie, że słucha tego przeciętny Kowalski, który ma sprawę w sądzie i lada dzień zapadnie wyrok. Jeśli będzie niezadowolony, powieli słowa polityków. Gdybym miała przepisać jakieś recepty, zaczęłabym od nas samych. Każde niewłaściwe zachowanie w sali rozpraw przynosi stukrotną szkodę. Bo jest zapamiętane, przekazane i skomentowane. Wielka jest też rola rzeczników prasowych i trzeba na nich wybierać odpowiednich ludzi. Komunikatywnych, niebojących się dziennikarzy i kamer. A równocześnie profesjonalnych, żeby mogli być łącznikiem między światem kodeksów a obywatelem, dla którego prawo jest dżunglą. A rzecznik sądów, jeśli zostanie powołany, powinien być rzecznikiem sądownictwa, a nie polityka, który sprawuje urząd ministra sprawiedliwości.

—rozmawiała Agata Łukaszewicz

Rz: Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło zadbać o poprawę wizerunku polskich sądów. Chce wprowadzić standardy komunikacji między sędziami a dziennikarzami, tworzyć profesjonalne biura prasowe. Wszystko po to, by dobrze poinformowany dziennikarz rzetelnie przekazywał opinii publicznej swoją wiedzę zarówno o konkretnym procesie, jak i o sytuacji sądownictwa. To dobry pomysł?

Irena Kamińska, sędzia NSA, prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis:

Pozostało 96% artykułu
Sądy i trybunały
Spór o kontrasygnatę Tuska i kompetencje Dudy. Jest decyzja sądu
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Praca, Emerytury i renty
Nowy dzień wolny jeszcze w tym roku? Jest deklaracja Andrzeja Dudy
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Edukacja i wychowanie
Uczelnie boją się odpływu studentów. Chodzi o nowy pomysł rządu
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Prawo drogowe
Jak używać kierunkowskazu na rondzie? Jest nowy wyrok sądu