Rz: Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło zadbać o poprawę wizerunku polskich sądów. Chce wprowadzić standardy komunikacji między sędziami a dziennikarzami, tworzyć profesjonalne biura prasowe. Wszystko po to, by dobrze poinformowany dziennikarz rzetelnie przekazywał opinii publicznej swoją wiedzę zarówno o konkretnym procesie, jak i o sytuacji sądownictwa. To dobry pomysł?
Irena Kamińska, sędzia NSA, prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis:
Pierwszy od wielu lat. Do tej pory Ministerstwo Sprawiedliwości dbało raczej o wizerunek ministra niż o dobry wizerunek sądów. Poza tym rzecznik prasowy w Ministerstwie Sprawiedliwości był rzecznikiem ministra, a nie sądów i sędziów. Interesy polityka i jego partii nie zawsze są zbieżne z interesami władzy sądowniczej.
Jeśli ministerstwo nie odpuści, to sędziowie będą musieli współpracować z dziennikarzami, a za tym nie przepadają...
Muszą zrozumieć, że ukrywanie się za rzecznikami prasowymi nie sprzyja wymiarowi sprawiedliwości. Sędzia powinien przede wszystkim wypowiadać się w uzasadnieniu wyroku. I to pięknym polskim językiem, w żadnym razie żargonem prawniczym. Sędzia powinien stronie przystępnie wyjaśnić, dlaczego musiał wydać takie orzeczenie. Musi też do nas dotrzeć, że źle poinformowany albo niedoinformowany dziennikarz jest po prostu groźny. On musi coś napisać, a chciałby jak najlepiej. Jeżeli sędzia lub rzecznik prasowy nie wyjaśni mu motywów rozstrzygnięcia, dziennikarz napisze to, co wydaje mu się prawdą. A informacja, jaką puszcza w świat, potrafi wyrządzić nieodwracalne szkody. Bo przekaz medialny w pamięci opinii publicznej zapada na lata. Aktywny powinien też być rzecznik prasowy sądu. W sprawach budzących zainteresowanie mediów po opuszczeniu sali przez skład orzekający powinien odpowiedzieć na pytania i szczegółowo wyjaśnić motywy rozstrzygnięcia.