Reklama
Rozwiń

Psychiatra: Dorośli przychodzą po diagnozę ADHD jak do sklepu. Mogą sporo zapłacić

Do gabinetów psychiatrycznych napływa fala dorosłych osób, które pragną jednego: stwierdzenia, że mają ADHD. Ten, kto naprawdę potrzebuje pomocy, może podjąć leczenie, zmieniać codzienne nawyki czy choćby uzgodnić z szefami przyjazny dla siebie tryb pracy. Po co jednak diagnoza tym, których to zaburzenie w rzeczywistości nie dotyka?

Publikacja: 04.07.2025 06:03

Psychiatra: Dorośli przychodzą po diagnozę ADHD jak do sklepu. Mogą sporo zapłacić

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

Gdy psychiatra na mnie spojrzał, w jego oczach zobaczyłem nieufność. Czułem się, jakbym przyszedł wyłudzić receptę. A ja tylko chciałem porozmawiać o sobie, bo podejrzewałem u siebie ADHD. Dopiero potem odpowiedzi na kolejne pytania i testy potwierdziły moje podejrzenia – opowiada Mariusz, u którego dwa lata temu zdiagnozowano zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ang. attention deficit hyperactivity disorder).

Reakcja lekarza, którą zaobserwował w gabinecie, może wynikać z emocji, które powstały wokół ADHD. O ile w przypadku większości zaburzeń psychiatrycznych, od depresji przez lęk po uzależnienia, pacjenci zwykle wolą usłyszeć, że problem ich nie dotyczy, o tyle z ADHD wręcz przeciwnie – czasem jakby marzyli o jego potwierdzeniu.

– Ludzie aktywnie poszukują diagnozy ADHD. Chcą ją mieć. Przychodzą jak do sklepu po to, żeby ją otrzymać. Są w stanie sporo za to zapłacić. Koszt diagnozy to 1,5 tys. zł i więcej – opowiada „Plusowi Minusowi” psychiatra prof. Sławomir Murawiec. – Dla mnie to duża zmiana w pracy. Do tej pory w moim zawodowym życiu stawiałem diagnozę, przed którą pacjenci się bronili. Teraz przychodzą z zamówieniem i oczekiwaniem konkretnej diagnozy

– Niekiedy traciliśmy pacjenta, gdy mówiliśmy mu, na co choruje. Teraz można stracić go, gdy nie stwierdzamy ADHD. Część osób wtedy się obraża i ma negatywne nastawienie do lekarza – tłumaczy.

Czytaj więcej

Robert Whitaker: Jesteśmy kulturą ludzi, którzy chętnie biorą leki

Psychiatrzy przyznają: ADHD u dorosłych to prawdziwy problem, ale też wygodne wytłumaczenie

Doświadczenia lekarzy potwierdzają to, na co na łamach jednego z majowych wydań „Plusa Minusa” wskazywał psychiatra i psychoterapeuta prof. dr hab. Bogdan de Barbaro („Dziś zbyt łatwo rozpoznaje się u dziecka, ale także u dorosłego, ADHD. Nie znaczy to, by takie diagnozy, jak ADHD czy autyzm, nie miały sensu klinicznego, chodzi o to, by unikać nadmiernego poszerzania znaczenia tych pojęć”.).

Rosnącą liczbę osób, u których diagnozowane jest ADHD, potwierdzają dane Narodowego Funduszu Zdrowia. W 2024 r. NFZ miał informacje o ponad 64 tys. pacjentów z rozpoznaniem F90. Jest to kod, który oznacza zaburzenia hiperkinetyczne, wśród nich przede wszystkim ADHD. Liczba takich diagnoz systematycznie rośnie od 2020 r., gdy było ich niespełna 35 tys. W podobnym tempie rośnie także liczba pacjentów, którzy zrealizowali recepty na najpopularniejsze leki stosowane u osób z ADHD. W 2020 r. takich recept w całej Polsce było niecałe 26,5 tys., w 2022 r. już ponad 35 tys., a w roku ubiegłym prawie 58 tys. – wynika z odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich przygotowanej w ostatnich dniach czerwca przez Ministerstwo Zdrowia.

Na pytanie, z czego bierze się gotowość czy wręcz pragnienie, by usłyszeć diagnozę ADHD, specjaliści, z którymi rozmawiamy, wskazują kilka odpowiedzi. Może być to na przykład efekt swego rodzaju mody. – Kilkanaście lat temu wiele osób dopytywało, czy mają typ osobowości borderline, który charakteryzowały wahania nastroju i napady gniewu. O borderline dużo mówiło się wtedy w mediach. Teraz media trochę o nim zapomniały, w jego miejscu pojawiło się ADHD – wyjaśnia jeden z psychiatrów.

Do tego dochodzą kwestie praktyczne. Diagnoza może być wiarygodnym usprawiedliwieniem niepowodzeń czy nawet lenistwa. Jeden z naszych rozmówców podaje przykłady zdań, które usłyszał: „Notorycznie spóźniam się do pracy, bo mam ADHD”, „Regularnie zapominam zabrać czegoś z domu, bo jestem pacjentem z ADHD” czy „Jestem trudny w kontakcie, bo mam ADHD”. Po takie stwierdzenia łatwo można sięgnąć i trudno jest z nimi polemizować.

Zdarza się też, że to zaburzenie bywa wykorzystywane jako próba wytłumaczenia długiego czasu spędzanego na przeglądaniu mediów społecznościowych. „Mam hiperfokus na scrollowanie social mediów” – miał powiedzieć pacjent pewnego psychiatry.

Specjaliści stanowczo podkreślają, że ADHD istnieje i jest faktycznym problemem, dotyczy około 4 proc. dorosłej populacji, choć w przypadku dzieci ten odsetek jest wyższy. W ostatnich latach pojawiła się ważna zmiana w jego postrzeganiu. ADHD z konstruktu medycznego stało się kategorią kulturową. Tego skrótu używamy często w języku potocznym, bez opierania się na wiedzy medycznej, w sposób niekliniczny.

Prezes Stowarzyszenia Dorosłych Osób z ADHD: Leki nie na wszystko pomagają

W czasie diagnozy kluczowe są odpowiedzi na pytania, kiedy zaczęły się objawy ADHD i jak długo trwają. – Objawy powinny utrzymywać się przez co najmniej ostatnie sześć miesięcy, aby ocenić, czy pacjent aktualnie spełnia kryteria diagnostyczne. Jednocześnie wymagane jest retrospektywne potwierdzenie występowania objawów przed 12. rokiem życia, choć nie muszą to być dokładnie te same objawy, które pacjent zgłasza obecnie. Przykładem są trudności z koncentracją uwagi, problemy z utrzymaniem motywacji, zapominanie o obowiązkach, brak zdolności organizacyjnych oraz notoryczne spóźnianie się – opisuje psychiatra dr Konrad Jurczakowski.

– Nie chodzi o chwilowe pogorszenie koncentracji wynikające na przykład z przemęczenia czy ze stresu. Objawy ADHD prowadzą do realnych trudności. U dzieci mogą to być problemy ze zdaniem z klasy do klasy, a u dorosłych problemy zawodowe. Częste zmiany pracy, upomnienia ze strony przełożonych czy nawet zwiększone ryzyko uzależnień – dodaje.

Na grupach w mediach społecznościowych pacjenci opisują, jak zaburzenie wpływa na ich życie. „Nie umiem być w miejscu. Mogę robić wszystko, byleby nie czekać. Najlepiej działa praca na działce i w sumie każda praca. Każdy dzień powinien być wykorzystany aż padam” – czytam w jednym z wpisów. „Ostatnio stawiam na gry. Byleby odciąć się od myśli wszelakich, wejść w jakąś aktywność” – zwierza się inny internauta.

Na jednej z grup poznaję Sławomira Gadka, prezesa Stowarzyszenia Osób Dorosłych z ADHD – ATTENTIO. Jego ADHD to przede wszystkim problemy z dokończeniem tego, co robi. – Do tej pory nie odebrałem dyplomu z uczelni. Leży gdzieś w archiwum. Nigdy nie jest mi po drodze, żeby to zrobić. Gdybym nagle chciał zmienić pracę, ten dyplom byłby mi potrzebny na już, a go nie mam. Są też wyniki badań, które chciałbym odebrać ze szpitala i też już kilka lat, od 2019 roku, ich nie odbieram. Pewnie dobrze byłoby, gdybym to zrobił, jednak tu też nie jest mi po drodze. Zaczynam zajmować się innymi sprawami. To się dzieje, mimo że biorę leki na ADHD, które pomagają mi kontrolować inne objawy – opowiada „Plusowi Minusowi”.

Z kolei 30-letnia Marta, u której ADHD lekarze zdiagnozowali pięć lat temu, opisuje, że dotrzymuje terminów i zobowiązań tylko wtedy, gdy pracuje w nocy. – Zauważyłam to u siebie w liceum, potem potwierdziło się na studiach. Jestem najbardziej efektywna, gdy jest mniej bodźców, nie dzwoni telefon, nie przychodzą e-maile jak szalone. Pandemia była dla mnie wybawieniem, bo siedziałam tylko w domu, nie było żadnych pokus, nic nie odrywało uwagi, byłam spokojniejsza, łatwiej panowałam nad swoimi myślami – wspomina. Ta łatwość koncentracji właśnie w porze nocnej według lekarzy może, ale nie musi być objawem ADHD.

Czytaj więcej

Suicydolożka: Każda rozmowa jest niewiadomą

Jakie strategie przetrwania mają osoby z ADHD? „Ulubiony zestaw piosenek, miejsca, które uspokajają”

Specjaliści potwierdzają, że niemal trzy czwarte przypadków ADHD ma podłoże genetyczne. Ryzyko, że to zaburzenie wystąpi u krewnych pierwszego stopnia, czyli u dziecka osoby z ADHD, jest 4,8 razy większe niż w ogólnej populacji. – Jest to najbardziej genetyczne zaburzenie w psychiatrii – podkreśla dr Jurczakowski.

– Gdy zdiagnozowano u mnie ADHD, zaczęłam rozmawiać z osobami w mojej rodzinie, które zachowują się podobnie, też bywały nazywane niecierpliwymi i takimi, które nie potrafią usiedzieć w miejscu. To mama, dziadek i wujek. Zaczęliśmy lepiej rozumieć się nawzajem i razem tłumaczyć bliskim, że nie dla nas są długie niedzielne obiady – przyznaje Marta.

Istotne na etapie diagnozy są też wspomnienia z dzieciństwa. – Zdarza się, że pacjenci zgłaszają się po diagnozę w wieku 30 czy 40 lat, ale jeśli nie mamy wyraźnych przesłanek wskazujących, że przynajmniej kilka objawów występowało przed 12. rokiem życia, to nie można w takiej sytuacji zdiagnozować ADHD – tłumaczy dr Jurczakowski.

Sławomir Gadek opisuje, że o pierwszych podejrzeniach ADHD usłyszał, gdy był dzieckiem. – W szkole słyszałem, że jestem zdolny, ale sprawiam problemy wychowawcze. Przerywałem w czasie lekcji, byłem ruchliwy. W tamtych czasach nie nazywano tego ADHD, tylko nadpobudliwością. Czułem, że gorzej funkcjonuję, że moje życie jest nieuporządkowane. Potem sam zacząłem mówić o sobie w prywatnych rozmowach, że mam ADHD. Pewnego dnia trafiłem na artykuł, z którego dowiedziałem się, że coś można z tym zrobić. Odkryłem, że są leki, że są zalecane sposoby, jak sobie z tym radzić. Niektóre z nich sam sobie wcześniej wypracowałem, a potem znalazłem potwierdzenie, że tak też robią inni. Organizowałem sobie czas: robiłem w odpowiednich momentach przerwy albo wprowadzałem system nagród.

Gadek diagnozę usłyszał w 2018 r., miał 29 lat. Wtedy zaczęło się leczenie, czyli pomoc z zewnątrz.

– Chyba każda osoba z ADHD wypracowuje sobie swoje sposoby. Ulubiony zestaw piosenek, które wyciszają, miejsca, które uspokajają, typ aktywności jak jazda na rowerze czy siłownia. Ale to jest strategia raczej na krótszą niż dłuższą metę – opisuje Mariusz, u którego ADHD potwierdzono dwa lata temu, gdy miał 31 lat. Moją uwagę w czasie rozmowy zwraca już jej początek. Mariusz zachęca, bym śmiało mu przerywał, i ostrzega, że łatwo traci wątek i wypowiada dużo słów w szybkim tempie.

Rzeczywiście, kontrolowanie rozmowy i zadawanie konkretnych pytań pozwala dowiedzieć się, jak próbował dopasowywać do ADHD swoją pracę. – Z szefem tak ustalaliśmy sposób działania, że mogłem na przykład siadać przy różnych biurkach, dostałem laptopa zamiast komputera stacjonarnego i siadałem z nim w biurowej kuchni. Mogłem pracować zdalnie, brać nawet nocne zmiany. Niestety, potem zmienił się przełożony i pojawiły się problemy. Dobrze jest mieć ADHD pod kontrolą. To ułatwia terapia, także farmakologiczna – dodaje.

Sławomir Gadek, który często rozmawia z innymi pacjentami z ADHD, zauważa, że po pomoc specjalistów wiele osób sięga, gdy w ich życiu dochodzi do istotnej zmiany. – To może być założenie rodziny, pójście na studia, pierwsza poważna praca zawodowa. To oznacza zmianę rytmu życia i to jest często sygnał, który pokazuje, że ktoś sobie z czymś nie radzi – zaznacza.

Co jest potrzebne do postawienia diagnozy ADHD u osoby dorosłej?

Przyczyn objawów, które kojarzymy z tym zaburzeniem, może być wiele. – Słyszałam co najmniej dwadzieścia kilka razy, że mam ADHD. Tak mówili mi znajomi z pracy, rodzina. Poszłam na psychoterapię i doszliśmy do wniosku, że problemy z uważnością mogły wziąć się z ogromnych oczekiwań, jakie miano wobec mnie, tego, że chciałam za wszelką cenę udowodnić innym, jaka jestem fajna i pracowita, a przede wszystkim z tego, że regularnie piłam niewielkie dawki alkoholu. To zaburzało moją koncentrację. Udało mi się najpierw ograniczyć, potem odstawić alkohol, zaczęłam lepiej funkcjonować, objawy osłabły. ADHD u mnie nigdy nie zdiagnozowano, ku zdziwieniu wielu moich znajomych – wspomina Marzena.

Psychiatrzy przyznają, że do postawienia diagnozy nie zawsze potrzebują specjalnego kwestionariusza, choć dla wielu z nich pomocny jest tzw. wywiad DIVA-5. Są w nim pytania zarówno o doświadczenia z życia dorosłego, na przykład o to, czy ktoś pracuje zbyt szybko i dlatego popełnia błędy, i czy praca wymagająca dokładności przychodzi mu z trudem, jak i z dzieciństwa, na przykład o to, czy ktoś tracił szybko zainteresowanie tym, co robił, miał problemy z samodzielną zabawą oraz czy chodził do szkoły o niższym poziomie niż można było spodziewać się na podstawie jego inteligencji. Dzięki takim narzędziom, ADHD bywa też diagnozowane przez zespół psychiatra – psycholog.

– Problem polega na tym, że jeśli ktoś dużo czyta o ADHD i ogląda filmy na ten temat, będzie odpowiadał na te pytania w taki sposób, że diagnoza zostanie potwierdzona – zauważa prof. Murawiec.

Leki stosowane w przypadku tego zaburzenia to najczęściej środki stymulujące. – Są to pochodne amfetaminy, które u osób bez ADHD powodowałyby pobudzenie. Paradoksalnie, u osób z ADHD powodują zwolnienie i uspokojenie. Pamiętam pacjentów sprzed fali ADHD, którzy mówili mi, że gdy brali amfetaminę w grupie, to inni byli, delikatnie mówiąc, pobudzeni i nakręceni. A oni dopiero wtedy mogli spokojnie się uczyć. Dla mnie to był sygnał, że ta osoba wymaga diagnostyki w kierunku ADHD – wspomina prof. Murawiec.

Czytaj więcej

Menedżerowie są zmęczeni

Prezes Fundacji JiM wspierającej m.in. osoby z ADHD podpowiada sposób na skuteczne działanie

Tomasz Michałowicz jest prezesem Fundacji JiM, która wspiera osoby neuronietypowe, czyli między innymi te z ADHD czy z autyzmem. Na jego profilu w mediach społecznościowych zauważyć można dopisek „Napędzany przez ADHD”. W czasie naszej rozmowy porównywał działanie swojego umysłu do funkcjonowania dużego, międzynarodowego lotniska obsługującego dziennie tysiące pasażerów. Z tym porównaniem zgodzić może się wielu z nas, zmęczonych przez nadmiar bodźców. Pan Tomasz opisywał, że w jego odczuciu lotnisko nie ma wieży kontroli, i przez to pojawia się bałagan.

W przypadku jego terapii duże znaczenie miała psychoedukacja polegająca na przykład na planowaniu kolejnych czynności, by wprowadzić porządek. Pan Tomasz pracował wcześniej jako dziennikarz. Opisywał, że najlepiej czuł się, gdy poznawał nowe osoby, podróżował i w czasie prac w terenie zbierał materiały. Trudności zaczęły pojawiać się, gdy musiał uporządkować to, co udało mu się uzyskać, wykonać uważnie obliczenia albo precyzyjnie zaplanować, co ma wydarzyć się dalej.

Gdy usłyszał diagnozę, jednym z jego sposobów na skuteczne działanie zaczęło być wpisywanie w kalendarzu, co i kiedy zamierza robić. Podobne techniki są popularne. „Odhaczam zadania w kalendarzu online, to mi pomaga. Mam masę tych aktywności od pracy, przez wykupienie recepty, porządki, zajęcia. Kalendarz to też za mało na opanowanie wszystkiego” – tak brzmi jeden z wpisów na internetowej grupie dla osób z ADHD.

Czy filmiki o ADHD na TikToku mogą zwiększać liczbę pacjentów w gabinetach psychiatrów?

Psychiatrzy potwierdzają, że w Polsce mamy obecnie falę pacjentów, którzy sami podejrzewają u siebie ADHD. Podobne zjawisko w Szwecji zauważyła już dziewięć lat temu polska psychiatra Milada Alexandersson, która właśnie w 2016 r. zaczęła tam pracować.

– W Szwecji do specjalistów ustawiały się długie kolejki dorosłych, którzy chcieli zbadać się w kierunku ADHD. Rosło zapotrzebowanie na diagnostykę i leczenie. W Polsce wtedy tego nie było. Opowiadałam o tym moim znajomym, otwierali oczy ze zdziwienia, bo ADHD kojarzyli tylko z dziećmi. Ta fala w Szwecji trwa do dzisiaj. Zwłaszcza wiele kobiet zgłasza się z chronicznym zmęczeniem połączonym z zaburzeniem uwagi. Pacjentki dopytują, czy to ADHD – mówi „Plusowi Minusowi” Milada Alexandersson. – Słyszę, że od czterech, pięciu lat podobnie jest też w Polsce – dodaje.

Te podobieństwa mogą zaskakiwać o tyle, że Szwecja i Polska różnią się choćby pod względem kultury pracy. – Mam wrażenie, że w Polsce jest większy pęd. Więcej osób jest przepracowanych. W Szwecji dba się o odpoczynek, przerwy w pracy, wychodzenie na świeże powietrze, od lat promowana jest tam profilaktyka. Za to o ADHD mówi się wiele i tu, i tu. To jest temat filmików w mediach społecznościowych, zwłaszcza na TikToku. Ludzie znajdują w tych materiałach siebie. Zgłaszają się do nas całe rodziny. Efekt jest taki, że system nie jest w stanie przyjąć wszystkich pacjentów z ADHD. Skala jest tak duża, że dyskutujemy o tym, jak częściej pomagać tym osobom w poradniach medycyny rodzinnej, by odciążyć psychiatrów i psychologów – opowiada Alexandersson.

Czytaj więcej

„Życie mimo wszystko. Rozmowy o samobójstwie”: Pierwsza pomoc emocjonalna

Relacje szwedzkich specjalistów pokazują, że ostatnie lata przyniosły ważną zmianę w podejściu do ADHD. Diagnozie coraz częściej towarzyszy refleksja, jak bardzo objawy przeszkadzają w codziennym funkcjonowaniu. Dochodzi do triażu, w czasie którego pacjenci są segregowani, tak jak na szpitalnym SOR-ze, na tych, którzy pomocy potrzebują najszybciej, i na tych, którzy na tyle dobrze sobie radzą, że ich zaburzenie nie wymaga pilnej interwencji.

Może właśnie tak uważne podejście do pacjentów jest teraz kluczowe. Lekarze zwracają uwagę, że sytuacja dotycząca ADHD nie jest zerojedynkowa. – Jest to zaburzenie o charakterze spektrum. Istnieją osoby, u których nasilenie objawów jest podprogowe. To oznacza, że nie spełniają one wszystkich wymaganych kryteriów diagnostycznych. Nie oznacza to jednak, że nie potrzebują wsparcia. Nawet tego typu nasilenie objawów może być wskazaniem do pomocy psychoterapeutycznej, mimo że formalnie diagnoza nie zostaje postawiona – podkreśla dr Jurczakowski.

Warto pamiętać, że ADHD to nie styl życia, tylko zaburzenie. Zapytałem jednego z pacjentów, z jaką myślą chciałby zostawić czytelników „Plusa Minusa”. Poprosił o czas do namysłu. Tłumaczył, że musi uporządkować napływ bodźców. Po kilku dniach dostałem wiadomość: „ADHD? Owszem, istnieje. Mamy dowody. Ale nie każda poranna trudność z koncentracją oznacza, że Twoja kora przedczołowa domaga się leku. Może po prostu mniej kawy i powiadomień?”.

Michał Dobrołowicz

Dziennikarz RMF FM i doktor nauk społecznych.

Gdy psychiatra na mnie spojrzał, w jego oczach zobaczyłem nieufność. Czułem się, jakbym przyszedł wyłudzić receptę. A ja tylko chciałem porozmawiać o sobie, bo podejrzewałem u siebie ADHD. Dopiero potem odpowiedzi na kolejne pytania i testy potwierdziły moje podejrzenia – opowiada Mariusz, u którego dwa lata temu zdiagnozowano zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ang. attention deficit hyperactivity disorder).

Reakcja lekarza, którą zaobserwował w gabinecie, może wynikać z emocji, które powstały wokół ADHD. O ile w przypadku większości zaburzeń psychiatrycznych, od depresji przez lęk po uzależnienia, pacjenci zwykle wolą usłyszeć, że problem ich nie dotyczy, o tyle z ADHD wręcz przeciwnie – czasem jakby marzyli o jego potwierdzeniu.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Trzęśli amerykańską polityką, potem ruch MAGA zepchnął ich w cień. Wracają
Plus Minus
Kto zapewni Polsce parasol nuklearny? Ekspert z Francji wylewa kubeł zimnej wody
Plus Minus
„Brzydka siostra”: Uroda wykuta młotkiem
Plus Minus
„Super Boss Monster”: Kto wybudował te wszystkie lochy
Plus Minus
„W głowie zabójcy”: Po nitce do kłębka