Gdy usłyszał diagnozę, jednym z jego sposobów na skuteczne działanie zaczęło być wpisywanie w kalendarzu, co i kiedy zamierza robić. Podobne techniki są popularne. „Odhaczam zadania w kalendarzu online, to mi pomaga. Mam masę tych aktywności od pracy, przez wykupienie recepty, porządki, zajęcia. Kalendarz to też za mało na opanowanie wszystkiego” – tak brzmi jeden z wpisów na internetowej grupie dla osób z ADHD.
Czy filmiki o ADHD na TikToku mogą zwiększać liczbę pacjentów w gabinetach psychiatrów?
Psychiatrzy potwierdzają, że w Polsce mamy obecnie falę pacjentów, którzy sami podejrzewają u siebie ADHD. Podobne zjawisko w Szwecji zauważyła już dziewięć lat temu polska psychiatra Milada Alexandersson, która właśnie w 2016 r. zaczęła tam pracować.
– W Szwecji do specjalistów ustawiały się długie kolejki dorosłych, którzy chcieli zbadać się w kierunku ADHD. Rosło zapotrzebowanie na diagnostykę i leczenie. W Polsce wtedy tego nie było. Opowiadałam o tym moim znajomym, otwierali oczy ze zdziwienia, bo ADHD kojarzyli tylko z dziećmi. Ta fala w Szwecji trwa do dzisiaj. Zwłaszcza wiele kobiet zgłasza się z chronicznym zmęczeniem połączonym z zaburzeniem uwagi. Pacjentki dopytują, czy to ADHD – mówi „Plusowi Minusowi” Milada Alexandersson. – Słyszę, że od czterech, pięciu lat podobnie jest też w Polsce – dodaje.
Te podobieństwa mogą zaskakiwać o tyle, że Szwecja i Polska różnią się choćby pod względem kultury pracy. – Mam wrażenie, że w Polsce jest większy pęd. Więcej osób jest przepracowanych. W Szwecji dba się o odpoczynek, przerwy w pracy, wychodzenie na świeże powietrze, od lat promowana jest tam profilaktyka. Za to o ADHD mówi się wiele i tu, i tu. To jest temat filmików w mediach społecznościowych, zwłaszcza na TikToku. Ludzie znajdują w tych materiałach siebie. Zgłaszają się do nas całe rodziny. Efekt jest taki, że system nie jest w stanie przyjąć wszystkich pacjentów z ADHD. Skala jest tak duża, że dyskutujemy o tym, jak częściej pomagać tym osobom w poradniach medycyny rodzinnej, by odciążyć psychiatrów i psychologów – opowiada Alexandersson.
Relacje szwedzkich specjalistów pokazują, że ostatnie lata przyniosły ważną zmianę w podejściu do ADHD. Diagnozie coraz częściej towarzyszy refleksja, jak bardzo objawy przeszkadzają w codziennym funkcjonowaniu. Dochodzi do triażu, w czasie którego pacjenci są segregowani, tak jak na szpitalnym SOR-ze, na tych, którzy pomocy potrzebują najszybciej, i na tych, którzy na tyle dobrze sobie radzą, że ich zaburzenie nie wymaga pilnej interwencji.
Może właśnie tak uważne podejście do pacjentów jest teraz kluczowe. Lekarze zwracają uwagę, że sytuacja dotycząca ADHD nie jest zerojedynkowa. – Jest to zaburzenie o charakterze spektrum. Istnieją osoby, u których nasilenie objawów jest podprogowe. To oznacza, że nie spełniają one wszystkich wymaganych kryteriów diagnostycznych. Nie oznacza to jednak, że nie potrzebują wsparcia. Nawet tego typu nasilenie objawów może być wskazaniem do pomocy psychoterapeutycznej, mimo że formalnie diagnoza nie zostaje postawiona – podkreśla dr Jurczakowski.
Warto pamiętać, że ADHD to nie styl życia, tylko zaburzenie. Zapytałem jednego z pacjentów, z jaką myślą chciałby zostawić czytelników „Plusa Minusa”. Poprosił o czas do namysłu. Tłumaczył, że musi uporządkować napływ bodźców. Po kilku dniach dostałem wiadomość: „ADHD? Owszem, istnieje. Mamy dowody. Ale nie każda poranna trudność z koncentracją oznacza, że Twoja kora przedczołowa domaga się leku. Może po prostu mniej kawy i powiadomień?”.
Michał Dobrołowicz
Dziennikarz RMF FM i doktor nauk społecznych.