Od 1 lipca 2015 r. wraz z wejściem w życie kontradyktoryjnego procesu karnego tryby tzw. konsensualne (ugoda z prokuratorem i dobrowolne poddanie się karze) mają zyskać na popularności. Dziś obejmują niewiele ponad 50 proc. spraw wpływających do polskich sądów, a mają 80 proc. Wśród prokuratorów panuje sceptycyzm. Uważają, że to raczej niemożliwe.
– Nie wiadomo czy strony zechcą z nich korzystać – uważa prokurator Roman Kępka. Przypomina, że ostatnie lata to zastój w korzystaniu z instytucji dobrowolnego poddania się karze i tzw. ugody z prokuratorem. I nie wiadomo czy za niespełna miesiąc możliwość szerszego ich stosowania sprawi, że tak zainteresowanych szybkim skazaniem będzie przybywało.
Nie zawsze się opłaca
W 2014 r do prokuratur w całym kraju wpłynęło 1,2 mln spraw. Mniej niż połowa z nich trafiła potem do sądu z aktem oskarżenia. Ponad połowę z nich kończono korzystając z trybów szybkich.
– Zawsze namawiam swoich klientów do skorzystania z dobrowolnego poddania się karze. To jedyna szansa by oskarżony mógł mieć jakkolwiek wpływ na wymiar kary – mówi adwokat Janusz Kosiński. Przyznaje jednak, że nie liczyłby na nagły wzrost zainteresowania tym trybem. – Osiągnięto pewien poziom, wcale nie niski i trzeba się liczyć z tym, że pozostałe będą toczyć się w trybie zwykłym. Skrócenia czasu postępowania nie można upatrywać tylko w szybkich trybach. Trzeba szukać innych możliwości a z tym u nas bywa różnie – tłumaczy.
Adwokat Łukasz Chojniak przyznaje, że jest zwolennikiem trybów konsensualnych ale ma zastrzeżenia do sposobu korzystania z nich przez sądy i prokuratury.