[b][link=http://www.rp.pl/galeria/9149,1,300025.html]zobacz galerię zdjęć[/link][/b]
Z Henryka Stażewskiego powinna być dumna Warszawa – bo polski pionier konstruktywizmu urodził się i prawie całe długie życie mieszkał w stolicy. Tymczasem honor oddaje mu… Łódź. A także Francja, za pośrednictwem Daniela Burena, konceptualisty.
Stażewski stał się "motywem przewodnim" dwóch najważniejszych łódzkich wystaw tej wiosny – jakby w akcie zadośćuczynienia za to, że ubiegłoroczna 20. rocznica śmierci mistrza przeszła bez echa.
[srodtytul]Szopa w hołdzie[/srodtytul]
- Historia się dopełniła! – cieszy się Jarosław Suchan, dyrektor Muzeum Sztuki. – Instalacja Burena już kilka lat temu miała znaleźć się w naszej ekspozycji, ale wydanie 200 tys. euro było nierealne. Ostatnio autor opuścił cenę do 50 tys. euro, połowę sumy pokryła prywatna firma, resztę muzeum. Teraz "Cabane éclatée" (co można przetłumaczyć jako "pęknięta szopa") będzie na stałe w naszej kolekcji. Wydarzenie szczególne, bo Buren złożył pracę w hołdzie Stażewskiemu. Panowie się znali od lat 70. i darzyli wzajemnym szacunkiem. Poza tym ta instalacja nabiera dodatkowych znaczeń w kontekście Sali Neoplastycznej Strzemińskiego, znajdującej się w sąsiedztwie, na tym samym piętrze muzeum.