Przestronna i wysoka hala Park Avenue Armory zajmuje całą przecznicę. Budynek powstał w XIX wieku, był wówczas siedzibą siódmego regimentu piechoty. Dziś stanowi wyzwanie dla artystów - zarządzająca nim fundacja zaprasza twórców do prezentowania monumentalnych instalacji. Do połowy czerwca arsenał zajmować będzie „Ziemia niczyja” Christiana Boltanski'ego.
Wejście do hali zagradza ściana pordzewiałych metalowych puszek na herbatniki, trzeba je obejść. Dopiero wtedy widać rozmach i perfekcyjną organizację przedsięwzięcia, które można symbolicznie nazwać „przemijanie”. Na podłodze, w 49 identycznych, symetrycznie rozmieszczonych prostokątnych „obozach”, leżą tysiące ubrań. Oświetlone surowym światłem, odwrócone guzikami w dół: spodnie, płaszcze, sukienki, dziecięce sweterki - nagle opuszczone przez ludzkie ciała.
Boltanski zadbał, by obecność żywych, którzy odeszli, była wyczuwalna w dwójnasób - ubrania są używane, wciąż pachną, a im gorętsze będzie tegoroczne lato, tym silniejszy zapach wypełni nagrzewającą się halę. A jest jeszcze ścieżka dźwiękowa „Ziemi niczyjej” - stworzona z odgłosów bijących serc, nagrywanych przez artystę od 2005 roku. W towarzyszącym instalacji pokoju każdy może stać się częścią tej dźwiękowej metafory - zarejestrować stukot i szum swojego serca.
Boltański poświęcił swą twórczość tematom pamięci, śmierci i przemijania, ale tym razem podkreślił znaczenie przypadku, losu czy arbitralnej siły, decydującej o naszym istnieniu. Kulminacją nowojorskiej instalacji jest wysoki na ponad osiem metrów kopiec ubrań, stojący w centrum. Nad nim unosi się mechaniczny wysięgnik, zakończony stalową łapą. Taki jak w jarmarcznych automatach, które - po wrzuceniu monety - pozwalają spróbować szczęścia w wyłowieniu maskotki.
Co pięć minut stalowa łapa opuszcza się, wyciąga ze stosu kilka strojów i wyrzuca je w powietrze. Unoszą się, a po chwili spadają z powrotem na kopiec, zmieniając jego konfigurację. Wybrane losowo, potraktowane bezwzględnie i bez sentymentu.