Magdaleny Abakanowicz sztuka nierozpoznana i wieloznaczna

Wystawa w krakowskim Muzeum Narodowym na 80. urodziny artystki za tytuł ma tylko jej nazwisko

Publikacja: 18.06.2010 20:34

Magdaleny Abakanowicz; Z cyklu „Ugłowione” (1997); fot. Jacek Świderski

Magdaleny Abakanowicz; Z cyklu „Ugłowione” (1997); fot. Jacek Świderski

Foto: materiały prasowe

Tyle wystarczy, bo to właściwie rzecz o niej, jednej z najwybitniejszych współczesnych artystek. Nie retrospektywa – choć pokaz obejmuje dzieła z ostatniego półwiecza – co zestaw prac sygnalnych. Albo raczej – introspekcja, uczestnictwem w której widz został wyróżniony.

Takie wrażenie sprawiła na mnie wyciszona, ascetyczna wystawa w krakowskim muzeum. Obiekty wyłaniają się z mroku. Każda instalacja istnieje osobno, każdej towarzyszy odautorski komentarz na planszy.

Miniprzegląd ważniejszych etapów twórczości Abakanowicz przygotowano w przededniu jej jubileuszu: 20 czerwca, w 80. urodziny. Oczywiście nie mogło być mowy o reprezentacji rozsianych po świecie instalacji plenerowych. Ale może to lepiej, w zamkniętej przestrzeni kontakt z poszczególnymi dziełami wydaje się intensywniejszy. Biel ścian, punktowe światło, cisza. Wyjątek stanowią trzy metalowe rzeźby – ptako-samoloty zwane Ucello, wyeksponowane przed gmachem muzeum. Dynamiczne, brutalne, drapieżne. Lepiej im na powietrzu.

Większość obiektów widziałam wcześniej. Jednak w przypadku twórcy o tak bogatym dorobku spojrzenie z perspektywy uświadamia konsekwencję poszukiwań i stałość poglądów.

Krakowski pokaz otwiera/zamyka (chronologii nie respektowano) "Abakan okrągły" z 1967 r. Gigantyczny, trzymetrowy twór. Nieregularny, niesforny, nieujarzmiony żadnym rygorem. Z jednej strony porosły rudawymi kudłami, z drugiej – przeobrażający się w fioletowoszary pień, z dziuplami, zakamarkami, fałdami niby-kory. Chropawe i mocne sizalowe kreacje wydają się należeć jednocześnie do świata natury i sztuki. Ni to monstrualne kwiaty, ni pnącza, ni ptasie gniazda.

Abakany narodziły się w warszawskim mieszkaniu artystki; wybujały znacznie ponad gabaryty jej lokum. Można powiedzieć – wypuściły pędy na świat. Od tych sizalowych okazów zaczęła się międzynarodowa kariera artystki, wraz z przyznaniem Grand Prix na biennale w Sao Paulo w 1965 roku. Dziś spojrzałam na "Abakan" świeżym okiem – genialne! Nic z dekoracyjnej, przymilnej tkaniny; ani śladu modnej wówczas abstrakcji. To praca wciąż zagadkowa, fascynująco niejednoznaczna, w jakiś sposób ciepła i przyjazna człowiekowi, zarazem groźna, budząca respekt wewnętrzną energią.

Podobne odczucia ewokuje większość dokonań artystki. Koronnym przykładem – słynne "Plecy" z 1976 roku. 28 bezgłowych figur siedzących w modlitewnym skupieniu, tyłem do publiczności. Niosą różnorakie skojarzenia: są niechętne bliźnim czy może zastraszone? Spodziewają się łaski czy ciosów? Ich zachowaniem kieruje instynkt stadny albo potrzeba ukrycia się, mimetycznego wtopienia w innych? Istnieją jako zbiorowość lub może pozostają samotne w tłumie?

Wszystkie kreacje Abakanowicz pozostają podobnie "nierozpoznane" ("Nierozpoznani", to tytuł plenerowej instalacji w Poznaniu). Oto "Gry wojenne" z 1993 roku. Pnie ściętych drzew, okute metalem. Kolejna dwuznaczność. Drzewa powalone ręką ludzką, przeobrażone w tarany, zwrócone przeciwko ludziom. Innym czy tym samym? Niebezpieczna konwersja, której podlega każda materia. Także ta nieożywiona pozostająca (pozornie) na człowieczych usługach.

Tę teorię najdobitniej ilustruje "Embriologia". Niby abstrakcyjne, obłe formy wydają się jednocześnie dobrze znane – kokony, kamienie, ziemniaki. Zdają się mnożyć, pączkować, rozrastać. Największe mierzą ponad dwa metry; drobnica ma po kilka centymetrów. Chaotyczne wysypisko prawie 200 elementów. Zresztą, kto by zliczył? Kto zauważy cechy indywidualne każdej z brył? To tak jak z ludzkością, przypomina Abakanowicz. Z daleka – masa; z bliska – grupa pojedynczych bytów. Świadomość, która uczy pokory ...

Wystawa czynna od dziś do 29 sierpnia

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tyle wystarczy, bo to właściwie rzecz o niej, jednej z najwybitniejszych współczesnych artystek. Nie retrospektywa – choć pokaz obejmuje dzieła z ostatniego półwiecza – co zestaw prac sygnalnych. Albo raczej – introspekcja, uczestnictwem w której widz został wyróżniony.

Takie wrażenie sprawiła na mnie wyciszona, ascetyczna wystawa w krakowskim muzeum. Obiekty wyłaniają się z mroku. Każda instalacja istnieje osobno, każdej towarzyszy odautorski komentarz na planszy.

Pozostało 87% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl