Maurizio Cattelan - Amen w CSW

„Amen" to pierwsza w Polsce wystawa Maurizio Cattelana. Jutro otwarcie – pisze Jacek Tomczuk

Aktualizacja: 15.11.2012 10:52 Publikacja: 14.11.2012 19:41

Maurizio Cattelan Untitled, 2007 r.

Maurizio Cattelan Untitled, 2007 r.

Foto: CSW

- Po co wam moja wystawa, przecież wy w Polsce mnie nienawidzicie – odpowiedział cztery lata temu włoski artysta na propozycję pokazu w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie.

Zobacz galerię zdjęć

Cattelan zasłynął realistyczną rzeźbą „La Nona Ora", przedstawiającą papieża Jana Pawła II przygniecionego przez meteoryt. Po akcji działaczy Porozumienia Polskiego, którzy odsunęli meteoryt, wystawę w 2000 roku zamknięto, Anda Rottenberg straciła fotel dyrektora galerii narodowej. Nic dziwnego, że artysta nie ma dobrych wspomnień znad Wisły.

– Pamiętając o tamtych wydarzeniach, chcemy przedstawić go nie jako skandalistę, ale twórcę, który stawia pytania o współczesne rozumienie śmierci, poświęcenia, przebaczenia, genezy zła w człowieku, narodowej tożsamości i historycznej pamięci – mówi Justyna Wesołowska, kuratorka pokazu. – Jego prace są osobistym i dramatycznym pytaniem o sens cierpienia, które wypieramy z naszej świadomości, a które jest integralnym składnikiem życia od narodzin aż do śmierci.

Artystyczny emeryt

Twórca rok temu po retrospektywie w Guggenheim Museum ogłosił przejście na artystyczną emeryturę i zadeklarował, że nie stworzy już nowych dzieł. Jego wystawy będą więc układankami starych prac w nowych kontekstach. Kuratorka z artystą wybrali osiem prac, m.in. rzeźbę dwóch labradorów stojących nad małym kurczakiem, kobiety uwięzionej w pozycji krzyża, gołębi siedzących pod sufitem galerii, pośmiertnego autoportretu artysty w łóżku...

– W spustoszonej przez kataklizmy XX wieku Warszawie prace Maurizio Cattelana stają się artystycznym komentarzem do katolickiego credo: co to właściwie znaczy miłować swych wrogów? Odpuszczać winy naszym winowajcom? W jakim stopniu nasza pamięć narodowa jest formą zapominania? – zauważa Wesołowska.

52-letni Cattelan dojrzewa, ale przez 30 lat kariery zapracował też na miano błazna, królewskiego trefnisia świata sztuki, który lubi podrażnić grubym żartem, narazić się na chwilowy ostracyzm, wprawić w zakłopotanie kulturalnych bywalców galerii. Zalazł za skórę katolikom, krytykom sztuki, Żydom, a ostatnio również mediolańczykom, stawiając przed tamtejszą giełdą rzeźbę „Love" przedstawiającą dłoń z podniesionym środkowym palcem. Gest ten nie jest skierowany do świata finansów, jak chcieliby „oburzeni", ale raczej to wiadomość od maklerów dla szarych obywateli: kryzys? On nas nie dotyczy.

Cattelan to być może najzdolniejszy z uczniów Andy'- ego Warhola: perfekcyjnie potrafi wykorzystać skandal do promocji swojej sztuki, jako dzieła proponuje błyskotliwe, łatwo przyswajalne pomysły, lubi też rżnąć głupa, nienawidzi udzielać wywiadów (pytania dziennikarze wysyłają e-mailem, po czym odpowiada na nie przyjaciel Cattelana, kurator New Museum w Nowym Jorku). Używa hiperrealistycznych technik, rzeźb do złudzenia przypominających figury woskowe z gabinetu osobliwości, rozrywki tyleż popularnej, co mało wyrafinowanej. Dobrze też, żeby przedstawiały znane postaci, natychmiast rozpoznawalne. Cattelan ostentacyjnie kreuje się na artystę dla mas, to sztuka podana wprost niczym telewizyjne wiadomości.

Lubi drwić ze świata sztuki. Dla niego kuratorzy, galerzyści, kolekcjonerzy, krytycy to żadna intelektualna elita, raczej przypominają nastoletnich fanów biegających za swoimi idolami (w tym przypadku artystami). Wszyscy są żądni sensacji, skandalu, nowości...

Papież wróci

Trzy lata temu Cattelan zaprosił artystów i kuratorów na 6. Biennale Sztuki Karaibów. Na miejscu okazało się, że żadnej wystawy nie będzie, wszystkim gościom zaproponował tygodniowe wakacje, wylegiwanie się nad hotelowym basenem i drinki z parasolką. Jakby chciał powiedzieć: dość już sztuki, po co produkować jej jeszcze więcej. Ten cały art world, jaki tworzymy, to wielki blef: tak naprawdę wszystkim chodzi o to, by zwiedzić kawałek świata za nie swoje pieniądze i dobrze się bawić. No więc zróbcie to.

Już na poważnie założył w Nowym Jorku The Wrong Gallery, w starej witrynie sklepowej, gdzie miejsce na ekspozycję wynosiło jeden metr kwadratowy. Artysta pokazywał najciekawszych młodych twórców, niemających jeszcze dostępu do poważnych galerii, w tym Polaków – Pawła Althamera czy Piotra Janasa.

Niewykluczone, że rzeźba „La Nona Ora" wróci do Warszawy w innej formie. Oryginał został sprzedany w 2001 roku za 886 tysięcy dolarów. Teraz artysta chce zrobić kopię z marmuru i wystawić w jednym ze stołecznych kościołów.

- Po co wam moja wystawa, przecież wy w Polsce mnie nienawidzicie – odpowiedział cztery lata temu włoski artysta na propozycję pokazu w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 96% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl