Piotr Lutyński, krakowski artysta (także muzyk), od dawna jest za pan brat z fauną. Ba, dla niej komponuje utwory muzyczne. Tym razem pokazał coś dla ludzi.
Na pierwszy rzut oka oglądamy kompozycje abstrakcyjne nawiązujące do tradycji konstruktywizmu oraz geometrycznego ornamentu pojawiającego się w wielu kulturach epok różnych. Około 20 malarskich prac o żywych, kontrastowo zestawionych kolorach.
Obok nich rozmieścił przedmioty z rozmaitych półek: pusta puszka po zupie Campbell (aluzja do Warhola), zegar dworcowy (zatrzymany na godzinie szóstej), dziecięce buciki, stołek kuchenny. Na pozór przedmioty, które nijak się mają do wspomnianych abstrakcji. Jednak spójnikiem pomiędzy tymi odrębnymi światami są… jaja. Wydmuszki. Ułożone w wymoszczonych źdźbłami traw gniazdkach.
To zaskakujące połączenie. Z jednej strony sztuka czysta poddana kompozycyjnym rygorom, z drugiej – spontanicznie budowane ptasie posłania.
Jeszcze bardziej dziwi, że skrzydlate bractwo zagnieździło się w nieprzychylnych mu zakamarkach rzeczywistości. Czyżby zawiódł je instynkt? Po co ptaki złożyły jaja w szufladach pod obrazami, w skrzyneczkach, gablotach, w konserwie, obuwiu, na popsutym czasomierzu? I co na to ekolodzy?