Twórczość flamandzkiego zespołu istniejącego od 1986 r. trudno zaklasyfikować. Tworzy przedstawienia zbudowane z choreografii, słowa i sztuki performance'u. W muzeach i galeriach konstruuje efektowne instalacje. Kręci filmy i organizuje koncerty. Tym razem artyści podczas swojego trzeciego występu w Polsce przedstawią publiczności Dni Sztuki Współczesnej spektakl „This door is too small (for a bear)" – wspólne dzieło choreograf i współzałożycielki Needcompany Grace Ellen Barkey oraz Lot Lemm, projektantki kostiumów i scenografii.
Sceniczna manufaktura
„This door is too small (for a bear)" to ogromne, spektakularne widowisko, ale niemal wszystko w przedstawieniu zrobiono ręcznie. – Działamy niemal jak w manufakturze – opowiada Grace Ellen Barkey. – Pracuję więc tak, jak żyję: nie mam nawet komputera. Nie ufam nowym technologiom, wolę polegać na ludziach. Jeśli nawet uda się coś zrobić w technologii cyfrowej raz czy drugi, nie ma gwarancji, że przy następnym spektaklu technika nie zawiedzie.
I dodaje, że buduje magię bez uciekania się do sztuczek technicznych. Nie efekty z etykietą hi-tech, ale prawdziwe czary stworzone przez artystów osobiście na scenie. – Zawsze próbuję stworzyć nowy świat, kompletną, zamkniętą całość – mówi artystka. – Nie interesuje mnie odtwarzanie rzeczywistości, buduję rzeczywistość nową, fantazyjną, zawieszoną między wszystkimi znanymi nam światami. Każde przedstawienie to wycieczka do niej.
Precyzja bezsensu
W tej wyprawie pomagają jej absurd i groteska.
– Zawsze powołuję się na Franka Zappę, który twierdził, że absurd to jedyna rzeczywistość. Uważam tak samo. Znacznie bardziej zajmuje mnie pokazanie świata w jego absurdzie niż w jego realizmie. Ludzie nazywają wykreowany przeze mnie świat poetyckim. Dla mnie jest on radykalnie poetycki. Nie opowiadam konkretnych historii, moje przedstawienia są raczej jak wiersze. Są przepełnione tyloma rzeczami, których nie można dokładnie określić i uchwycić.