Przez wiele lat Sławomir Mrożek był współpracownikiem dodatku do „Rzeczpospolitej" „Plus Minus". Drukował tu swoje teksty, m.in. dotyczące tego, jak wystawiać jego sztuki teatralne, udzielał wywiadów, ale co najważniejsze publikował rysunki, które zamieszczaliśmy na pierwszej stronie „Plusa Minusa". Najpierw rysunki te przesyłał faksem, potem drogą pocztową poprzez kancelarię adwokacką w Krakowie.
W sprawie tych rysunków kontaktowała się z pisarzem zazwyczaj red. Elżbieta Sawicka, ale w lipcu 2003 roku wyjeżdżając na urlop przekazała mnie, ówczesnemu sekretarzowi „Plusa Minusa", instrukcję, że zapas rysunków się kończy, pan Sławomir niebawem powinien dosłać nowe, a jeśli nie dośle, to trzeba dzwonić do Krakowa do kancelarii adwokackiej i prosić o następne rysunki.
Kiedy ostatni rysunek z zapasów zesłałem w piątek do druku, wiedziałem, że nie ma co czekać, trzeba dzwonić. Wykręciłem numer telefonu w Krakowie, który dostałem od red. Sawickiej. Po chwili po drugiej stronie odzywa się spokojny głęboki głos „tak, słucham" i wywiązuje się następująca rozmowa:
Ja: – Dzień dobry, tu Janusz Drzewucki z „Rzeczpospolitej" z Warszawy, mam nadzieję, że dodzwoniłem się do kancelarii adwokackiej prowadzącej sprawy pana Sławomira Mrożka?
Głos w telefonie: – A o co chodzi?