Najciekawsze prace znajdujące się w zbiorach Muzeum w Sanoku przetykane są fotografiami artysty i jego rodziny, a uzupełnia je narracja dyrektora tej instytucji Wiesława Banacha.
Na początku mamy okazję przyjrzeć się „siedzibie rodowej" Beksińskich w Sanoku, czyli rodzinnemu domowi w kształcie podkowy, z charakterystyczną starą zadaszoną studnią na podwórku.
Tam właśnie w latach 60. XX wieku sfotografowano Zdzisława wraz z kilkuletnim synem Tomkiem. Potem cofamy się w przeszłość, by poznać przodków artysty, przede wszystkim pradziadka Mateusza, uczestnika powstania listopadowego. Założony przez niego zakład kotlarski przekształcił się potem w Sanocką Fabrykę Wagonów, a następnie słynną Sanocką Fabrykę Autobusów.
Jest też portret zasłużonych dla Sanoka absolwentów Politechniki Lwowskiej: dziadka Władysława, a potem ojca Stanisława. Jedyny syn Stanisława Zdzisław przedstawiony jest tu jako radosny kilkulatek w żołnierskiej rogatywce i z kijkiem zamiast karabinu. Patrząc na zdjęcia przyszłego malarza, widać wyraźnie, że tego uśmiechu i pewności siebie z wiekiem mu ubywa.
Beksiński – jak kiedyś wyznał – miał duże kompleksy z powodu swego „pucołowatego" wyglądu, daleko odbiegającego od wizerunku amanta. W albumie widzimy go przeważnie podczas pracy albo podczas słuchania muzyki. Płyty nawet w najtrudniejszych latach PRL sprowadzał niemal z całego świata. Tą muzyczną pasją najwyraźniej zaraził swego jedynaka Tomasza, późniejszego prezentera radiowego o dość radykalnym guście muzycznym.