- Po ulicach Dzierżawnej nie da się przejść nie brudząc sobie butów i spodni, dlatego na jednej z nich został rozwinięty 300 metrowy dywan – tłumaczy autorka projektu, dodając, że uznała, że jedyną rzeczą, którą mogła ona zrobić dla mieszkańców, to uchronić ich nogi przed błotem, jednocześnie komponując piękny obraz, jaki powstanie po przecięciu dzielnicy czerwoną linią kobierca. Jak zauważa artystka, dywan na ulicy staje się „kontrastem między prywatnym a publicznym, trwałym i nietrwałym, czystym i brudnym, przytulnym i nieprzytulnym, mądrym i głupim, fragmentem i całością".
Jej działaniom towarzyszy cytat zaczerpnięty z opowiadania Marka Twaina „Podróż kapitana Somerfilda do nieba" - tytułowemu bohaterowi, który trafia do nieba, zadawane jest pytanie „Czy wyobrażał pan sobie, że jedno i to samo niebo jest odpowiednie dla wszystkich ludzi?" Czerwony dywan kojarzy się z celebrytami promenadującymi pod obstrzałem fleszy „paparazzich", nie z przeciętnym przedstawicielem społeczeństwa, szczęśliwym, jeśli ma powód zmierzać o poranku do miejskiego autobusu, który zawiezie go do miejsca pracy. Na takich dysonansach bardzo często działa lubelska Pracownia Sztuki Zaangażowanej Społecznie „Rewiry".
Kropla drąży kamień
„Rewiry" ostatnio poruszyły Polską, otwierając w Lublinie, na ulicy naszpikowanej lombardami i placówkami udzielającymi kredytów, punkt skupu łez. Ludność ruszyła tłumnie, gdy okazało się, że za 3 wypłakane mililitry można dostać 100 złotych w gotówce. Każdy szukał indywidualnego sposobu na to, by uronić do probówki jak najwięcej materiału: pomagało myślenie o swoim smutnym życiu, problemach osobistych, problemach materialnych, a nawet nacieranie twarzy cebulą. Artystyczny pomysł na skup to dzieło Alicji Rogalskiej i Łukasza Surowca.
Działająca od dwóch lat pracownia chce poprzez sztukę wpływać na życie mieszkańców Lublina. Artyści chcą docierać przede wszystkim do zdefaworyzowanych obszarów, do miejsc dotkniętych wykluczeniem, dyskryminacją, nietolerancją, biedą; towarzyszy im przekonanie, że mogą prowokować zamiany na lepsze, łamać uprzedzenia, poprawiać losy ludzkie, uczyć tolerancji. Wszystko dzieje się jednak przy aktywnym udziale mieszkańców, bowiem podstawowym zadaniem artystów jest zaproszenie i zaangażowanie do swoich projektów lokalnych społeczności.
Lublinianie do tej pory dali się porwać artystom do wspólnych akcji malowania murali, słuchali z zainteresowaniem bezdomnych zachęconych do opowiedzenia swoich losów i wspólnie z nimi rozmawiali, śpiewali i bawili się, poznali losy kobiet mieszkających na jednej z ulic na poprzemysłowym osiedlu socjalnych bloków, obchodzili Dzień Złomu razem z ubogimi ludźmi zarabiającymi odzyskiwaniem metali i sprzedawaniem ich do skupu, dyskutowali o zagrożeniach wynikających z GMO, urządzili swój własny wiśniowy sad, którego każde drzewko symbolizuje czyjeś indywidualne marzenie, mieli szansę zastanowić się nad nietolerancją i dyskryminacją dzięki komiksom umieszczonym na biletach komunikacyjnych lub po akcji w wyniku której przystanki autobusowe zapowiadali Czeczeńcy zamieszkujący ośrodek dla uchodźców. Mogli też wznieść się ponad ziemię, gdy w trakcie projektu Wniebowzięci śmiałków unosił w górę specjalnie do tego celu wynajęty dźwig.