Marek Domagalski: Przesłuchujący posłowie też są oceniani

Przesłuchania przed komisjami śledczymi przerosły najwyraźniej kompetencje wielu posłów-członków komisji.

Publikacja: 27.03.2024 04:31

Wezwany na świadka prezes PiS Jarosław Kaczyński (P) podczas posiedzenia komisji śledczej ds. Pegasu

Wezwany na świadka prezes PiS Jarosław Kaczyński (P) podczas posiedzenia komisji śledczej ds. Pegasusa w Sejmie w Warszawie

Foto: PAP/Paweł Supernak

Na szczęście telewidzowie potrafią sami wyrobić sobie zdanie. To jest zaleta jawnych przesłuchań, i ostrzeżenie dla nadużywających poselskiego przesłuchania.

Nie zdziwiłem się więc, kiedy następnego dnia po przesłuchaniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w charakterze świadka przed komisją ds. Pegasusa sąsiadka zagadnęła mnie na ulicy, jak oni mogli tak złośliwie i godzinami przesłuchiwać Kaczyńskiego. Odpowiedziałem, że nie wytrzymałem oglądania tego seansu bodaj w ósmej godzinie, ale ON wytrzymał. Przypomniało mi się stare powiedzenie z wyścigów, że mając wybór między końmi, stawia się na starszego.

To trzeba jednak wiedzieć. Trzeba też, przystępując do przesłuchania świadka, mieć przynajmniej elementarną wiedzę, że nie zadaje się po raz kolejny tych samych pytań (bo naturalnie każda kolejna odpowiedź może się nieco różnić); że nie wmawia się świadkowi, w czym się specjalizował. Zwłaszcza jeden z posłów czynił to albo świadomie, albo sam nie pamiętając, co świadek mówił przed chwilą; że nie można pokrzykiwać na świadka, że nie pamięta czegoś po latach. Tej elementarnej wiedzy należałoby oczekiwać zwłaszcza od przewodniczącego komisji, który nie jest od wygłaszania komentarzy na temat zeznań świadka (na to przyjdzie czas w podsumowaniu pracy komisji), ma natomiast skupiać się na kwestiach porządkowych, a np. wykluczenie członków komisji z przeciwnej partii powinno być ostatecznością, może bowiem wystarczy krótka przerwa na uspokojenie emocji, a „opiłowana” komisja traci na wiarygodności.

I słowo o kulturze przesłuchania, o zwracaniu się do świadka. Na moje ucho nawet zwrot „panie pośle Kaczyński" może być drażniące nie tylko zresztą dla osoby utytułowanej, więc retorsja ze strony świadka na taką niewybredną presję niektórych posłów obozu rządowego była naturalna, może wręcz konieczna. Świadek to nie jest oskarżony, a nawet oskarżony ma prawo do poważnego traktowania i nie może być nękany także przesłuchaniem.

Miejmy nadzieję, że pod wpływem opinii publicznej sami członkowie komisji śledczych będą lepiej przygotowywać się do kolejnych przesłuchań i nie będą ich traktować jako okazji do pokazania twardości wobec świadków z przeciwnego obozu, aby standard tej szczególnej formy debaty publicznej zbytnio się nie obniżył.

Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Granice wolności słowa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Nic się nie stało
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Policjant zawinił, bandziora powiesili
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Młodszy asystent, czyli kto?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzecz o prawie
Jakub Sewerynik: Wybory polityczne i religijne