Tato! Udało mi się skończyć tę sprawę, z którą się męczyłeś dwadzieścia lat! Głupcze! Ja z tej sprawy zbudowałem dom, kupiłem trzy samochody, a ty ją skończyłeś na pierwszej rozprawie! – głosi stary adwokacki dowcip. Jak podpowiada doświadczenie życiowe, nie jest on daleki od prawdy i choć pierwotnie odnosił się raczej do sposobu procedowania przed sądem, dziś oddaje realia sporu, który za sprawą mediacji kończy się, zanim postępowanie nabierze rumieńców. Adwokaci i radcy prawni bowiem do mediacji zdają się odnosić z nieufnością, często kwestionując jej zasadność i wyrażając przekonanie, że strony z pewnością nie dojdą do porozumienia (skoro sprawa jest już w sądzie). W toku mediacji zaś po wielokroć z mniejszym lub większym skrępowaniem sabotują możliwość porozumienia się stron, mylą gabinet mediatora z sądową salą, a wspieranie klienta z oratorskim popisem erudycji, przekrzykując się, przerywając, a nawet pozwalając sobie na nie zawsze zrozumiałe wycieczki osobiste.