Wiktoria Kokoszka: Uniwersytet z męską twarzą

Przekonanie, że to grupa słabo reprezentowana powinna walczyć o swoje prawa, jest błędne.

Publikacja: 28.02.2023 11:29

Wiktoria Kokoszka: Uniwersytet z męską twarzą

Foto: AdobeStock

Tydzień temu w uniwersyteckich social mediach zawrzało. Stało się to za sprawą krótkiego, choć nadzwyczaj trafnego wpisu Katedry Kryminalistyki WPiA UW, dotyczącego składu Rady Konsultacyjnej do spraw Studenckiego Ruchu Naukowego XXV kadencji. Sam post nie dotyczył jednak tego, kto znalazł się w owym składzie, lecz raczej tego, dla kogo zabrakło w nim miejsca – kobiet, mimo iż wpis nie sugerował tego w sposób bezpośredni. Bacznie śledząc komentarze, zwróciłam uwagę na dwie kwestie.

Brak reprezentacji kobiet

Po pierwsze, zaskoczenie, z jakim niektórzy z komentujących formułowali swoje spostrzeżenia dotyczące braku reprezentacji kobiet w ruchu naukowym UW. Po drugie, negację istnienia problemu społecznego jako takiego. I chociaż druga z kwestii wciąż wywołuje we mnie zniesmaczenie, pierwsza nie jest żadną niespodzianką.

Czytaj więcej

Studenci prawa coraz częściej mają staże za stawki godzinowe

Jako kobieta i studentka ze smutkiem przyznaję, iż przyzwyczaiłam się do tego, że standardem jest brak reprezentacji kobiet w nauce i dydaktyce, a na uniwersytecie brakuje osób decyzyjnych, którym by owo status quo przeszkadzało.

Nie chcę użalać się nad losem kobiet, ani błagać o jałmużnę w postaci dopuszczenia ich do głosu. Nie zamierzam też atakować tych, którzy wykorzystują okazję do poszerzania swoich horyzontów i kontynuowania kariery uniwersyteckiej. Chodzi mi o wskazanie przyczyn procesów prowadzących do wykluczenia kobiet.

To, że w radzie nie znalazła się tym razem żadna kobieta, spowodowane było, jak wyjaśniono, brakiem zgłoszeń ze strony studentek.

Czytając dostępny pod postem Wydziału Kryminalistyki komentarz pełnomocniczki ds. naukowych ZSS UW (ambitnej i odnoszącej sukcesy w wybranej przez siebie dziedzinie kobiety), znajdziemy poniższy fragment: „W ubiegłym roku byłam członkiem Rady, a od pierwszego stycznia pełnię funkcję Pełnomocnika ds. naukowych Zarządu Samorządu Studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Kobiety są obecne w nauce i mają głos!”. Pod jednym z innych komentarzy ta sama osoba zwróciła uwagę na słabnącą po pandemii popularność Rady.

Prześledziłam historię tego organu na przestrzeni kilku ostatnich lat. Okazało się, że chociaż wyżej wymieniona osoba faktycznie była członkinią Rady w poprzedniej kadencji, była również jedyną kobietą w Radzie. Sytuacja wyglądała tak samo również w 2021 i 2020 r. Musiałam dokopać się aż do 2019 r., aby dowiedzieć się, że znalazła się kadencja, w której wśród pięciu członków znalazły się dwie kobiety.

Stwierdzenie zatem, iż obecność jednej kobiety w Radzie jest wystarczająca dla uznania, że „kobiety w nauce są obecne i mają głos”, jest nie tylko nietrafne, ale przede wszystkim krzywdzące. Jeśli sama pełnomocniczka ds. naukowych uważa, że problem nadreprezentacji mężczyzn nie istnieje, kto zatem będzie walczył w imieniu studentek i motywował je do podejmowania działań w ramach inicjatyw naukowych?

Warto dodać, że uchwałą zarządu Samorządu Studentów UW z 18 lutego br. odwołano wyżej wspomnianą pełnomocniczkę ze stanowiska z powodu „problemów natury komunikacyjnej”.

Chociaż wysuwanie w tym przypadku oskarżenia o dyskryminację na tle płci byłoby nadużyciem, nie ulega wątpliwości, że enigmatyczne wyjaśnienie nie ułatwia zrozumienia decyzji o odwołaniu ze stanowiska kobiety, która miała kompetencje i wykonywała powierzone jej zadania z odpowiednią starannością.

Dlaczego?

Czy na uniwersytecie brakuje ambitnych, wykwalifikowanych i kompetentnych kobiet? Odpowiedź na to pytanie z pewnością brzmi „nie”. Kobiety działają aktywnie w nauce na niższych szczeblach, tworzą koła naukowe, organizują konferencje i w nich występują – to wszystko składa się na stwierdzenie, że kobiety na uniwersytecie z pewnością da się zauważyć. Dało się zauważyć przed pandemią, w trakcie jej trwania i będzie się dało zauważyć długo po jej ustaniu. Mimo tego wydają się nie widzieć ich organy centralne.

Z czego wynika zatem problem? Pisząc ten tekst, odezwałam się do znajomych, którzy przewodniczą w radach samorządów studentów jednostek uniwersytetu. Okazało się, że inicjatywy centralne, takie jak m.in. Rada Konsultacyjna, cieszą się zerowym zainteresowaniem studentek tych jednostek nie z uwagi na ich niechęć, lecz z uwagi na brak odpowiedniej promocji. Nie bez powodu w składzie Rady rok w rok część nazwisk się powtarza. Bardzo trudno zaakceptować mi bez cienia wątpliwości myśl, że choć wraz z pojawianiem się na uczelni kolejnych roczników, a wraz z nimi kolejnych elokwentnych i zdeterminowanych kobiet, zupełnie obiektywnie dokonuje się wyboru tych samych męskich twarzy i nie zauważa w tym żadnego problemu.

Choć oczywiście wybór studentów na członków Rady nie jest ich „winą”, a oni sami również wyróżniają się ze względu na swoją działalność naukową. Nie wolno jednak także obwiniać studentek za to, że obserwując w kolejnych latach wybór jednej, a maksymalnie dwóch członkiń Rady, tracą jakąkolwiek motywację do działania na poziomie centralnym.

Pokutuje przekonanie, że to grupa niereprezentowana (lub nawet wykluczona) powinna walczyć o swoje prawa, podczas kiedy nie ulega wątpliwości, że o jej prawa muszą zawalczyć ci, których głos jest na uniwersytecie słyszalny. W przeciwnym razie przez 20 kolejnych lat członkami studenckiego ruchu naukowego będą tylko mężczyźni, motywowani do tego przez innych mężczyzn. Kobiety natomiast wciąż będą obwiniane o brak inicjatywy.

Bo nadreprezentacja mężczyzn szkodzi wszystkim. Organ składający się z przedstawicieli tylko jednej grupy społecznej z dużym prawdopodobieństwem nie wykona dobrze pracy wymagającej zrozumienia różnych grup tworzących uniwersytet.

Jakie rozwiązania prawne należałoby wprowadzić, aby polepszyć sytuację kobiet w jednostkach uniwersyteckich już na poziomie studenckim? Odpowiedzi może być mnóstwo. Zaczynając od dokładniejszego określenia uchwałą zadań pełnomocniczki ds. równości, kładącego nacisk na szukanie przyczyn dyskryminacji i demotywacji niereprezentowanych grup społecznych (w tym także kobiet), po dostosowanie regulaminu Rady Konsultacyjnej UW w zakresie sposobu powiadamiania o zgromadzeniu, sposobu wyboru członków Rady oraz zadań Rady, z uwzględnieniem promowania studenckiego ruchu naukowego wśród studentek.

Co istotne, w 2020 r. dr Anna Cybulko oraz dr hab. Julia Kubisa stworzyły „Plan równości płci dla Uniwersytetu Warszawskiego” na lata 2020–2023. Zawierał on szczegółowy opis problemu na poziomie nie tylko studenckim, ale też ogólnouniwersyteckim, wraz z konkretnymi propozycjami, zakładającymi zmiany w finansowaniu i powołanie nowych organów.

Każdego zainteresowanego zachęcam do lektury opracowania. Nawet drobne reformy pozwolą wielu ludziom uświadomić sobie, jak niezdrowe było ich dotychczasowe podejście do problemu.

Autorka jest studentką prawa, przewodniczącą Samorządu Studentów Kolegium MISH Uniwersytetu Warszawskiego

Tydzień temu w uniwersyteckich social mediach zawrzało. Stało się to za sprawą krótkiego, choć nadzwyczaj trafnego wpisu Katedry Kryminalistyki WPiA UW, dotyczącego składu Rady Konsultacyjnej do spraw Studenckiego Ruchu Naukowego XXV kadencji. Sam post nie dotyczył jednak tego, kto znalazł się w owym składzie, lecz raczej tego, dla kogo zabrakło w nim miejsca – kobiet, mimo iż wpis nie sugerował tego w sposób bezpośredni. Bacznie śledząc komentarze, zwróciłam uwagę na dwie kwestie.

Pozostało 93% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Granice wolności słowa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Nic się nie stało
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Policjant zawinił, bandziora powiesili
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Młodszy asystent, czyli kto?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzecz o prawie
Jakub Sewerynik: Wybory polityczne i religijne