Takie zejście na ziemię może ostudzić spory o sądy, a zwłaszcza w sądach.
Choć minął także dwutygodniowy termin składania wniosków o testy w sprawach, w których składy orzekające były już wyznaczone, a są ich miliony, wniosków takich jest tyle co kot napłakał: w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu jeden, w Szczecinie może kilka, w SO lewobrzeżnej Warszawy kilka. Do piątku kilkanaście wpłynęło do Sądu Najwyższym, ale kilka z nich już na wstępnym etapie zostało odrzuconych. Ograniczały się do znanych zastrzeżeń do powołania sędziego przez krytykowaną od kilku lat nową KRS, a brakowało w nich konkretnych zastrzeżeń do późniejszego postępowania sędziego. Nie było też informacji, jak okoliczności powołania i późniejszego postępowania sędziego mogły doprowadzić do naruszenia niezawisłości lub bezstronności, które mogłoby mieć wpływ na wynik konkretnej sprawy.
Czytaj więcej
W Sądzie Najwyższym jest już kilkanaście wniosków o kontrolę niezależności sędziów SN, kilka wylosowanych składów, które je ocenią, i dwa wnioski odrzucone.
Test, autorstwa prezydenta, miał pogodzić dwie rzeczy: konstytucyjnie gwarantowaną nieusuwalność sędziów i prawo stron do rozpatrzenia ich sprawy przez niezależnych i bezstronnych sędziów, czemu zresztą służą od lat niebudzące żadnej sensacji wnioski o wyłączenie sędziego.
Pewnie to zwyczajny rozsądek, którego wojna na sędziowskiej górze i towarzysząca jej nierzadko polityka nie skaziła, sprawił, że tych wniosków jest tak mało.