Konkurencja o pracowników dotyczy także banków. W 2017 r. koszty pracownicze (na które składają się wynagrodzenia i inne świadczenia dla pracowników) wzrosły w sektorze o 5,8 proc. (do 16,6 mld zł), czyli najszybciej od 2010 r., kiedy zwiększyły się o 6,4 proc. Średnioroczne tempo wzrostu kosztów pracowniczych polskich banków w latach 2010–2017 wyniosło 2,8 proc.
Ten rodzaj wydatków sektora rośnie, mimo że ubywa w nim pracowników. W latach 2010–2017 ich liczba skurczyła się łącznie o 10,9 tys. osób, do 164,4 tys. (czyli o 6,2 proc.). Tylko w 2017 r. wyparowało 4,4 tys. etatów bankowych. Bazując na danych o łącznych kosztach pracowniczych w sektorze i średniej liczbie zatrudnionych w roku można ustalić, że w 2017 r. średnie wydatki na pracownika (wynagrodzenie i świadczenia pozapłacowe, czyli benefity) wzrosły o 8,2 proc., do ok. 10 tys. zł. Oznacza to znaczne przyśpieszenie w porównaniu z całym okresem 2010–2017, gdy koszt pracownika rósł średnio po 3,4 proc. rocznie.
Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego, zaznacza jednak, że sytuacja jest złożona i nie zawsze za taką samą pracę trzeba teraz płacić znacznie więcej niż wcześniej. Zmieniają się potrzeby banków i wymagania wobec pracowników. Rola oddziałów zmienia się w kierunku bardziej doradczym, nie jest to już tylko obsługa kasowa. Potrzeba więc lepiej wykształconych i droższych pracowników.
Poza tym banki zatrudniają coraz więcej informatyków, specjalistów od big data i ekspertów innych nowych zawodów, w których konkurencja o kandydatów do pracy a więc presja płac jest ogromna. Jak wynika z informacji "Rz", na wyższych stanowiskach wzrost wynagrodzeń dotyczy głównie IT.