Liczba ofert pracy dla najbardziej poszukiwanych specjalistów była u naszych zachodnich sąsiadów w grudniu 2011 r. o 30 – 40 proc. większa niż rok wcześniej.
Deficyt fachowców sprawia, że niemieckie firmy coraz częściej obniżają wymagania dotyczące znajomości języka, co było jedną z największych barier dla chętnych do pracy za Odrą. – Coraz częściej pojawiają się komentarze, że trzeba poprawić politykę przyjmowania cudzoziemskich pracowników, a firmy powinny być bardziej otwarte na zatrudnienia fachowców bez znajomości niemieckiego – mówi Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych.
Janusz Dziewit, dyrektor oddziału firmy doradztwa personalnego Advisory Group Test HR we Wrocławiu, dodaje, że w przypadku informatyków, inżynierów mechaników, których pilnie szukają centra badawczo-rozwojowe koncernów, niemieckim pracodawcom wystarcza sama znajomość angielskiego. Są też gotowi zatrudniać absolwentów i studentów ostatnich lat.
Tych ostatnich może wypchnąć z kraju wysokie bezrobocie. Artur Ragan przewiduje, że część tegorocznych i przyszłorocznych absolwentów, widząc, że nie ma perspektyw na dobrą pracę w kraju, może podszkolić język i zdecydować się na wyjazd do Niemiec. Tym bardziej że dodatkową zachętą do wyjazdu mogą być też rozbudowane świadczenia socjalne w Niemczech – zasiłki rodzinne na dzieci, atrakcyjne becikowe, możliwość odliczenia od podatku kosztów dojazdów do rodziny w kraju. – W przypadku rodziny z dwójką dzieci, daje to dodatkowo ok. 500 euro miesięcznie – ocenia Jerzy Smuda.
Mimo prognoz znacznego wzrostu wyjazdów zarobkowych przedstawiciele agencji uspokajają, że nie będzie tak dużej fali migracji, jaka miała miejsce w latach 2004 – 2008, gdy na Wyspy Brytyjskie wyjechało ponad milion Polaków.