Pracownicy z pokolenia Z są bardziej wartościowi, niż może się wydawać
Taylor uważa, że pokolenie Z wnosi do nowoczesnej kultury pracy perspektywę tzw. „błękitnego oceanu”. Firmy, które uciekają od niej, zamiast dostosować się do nowych reguł, sporo tracą. Strategia błękitnego oceanu kładzie nacisk na innowacyjność, dostarczanie nowych wartości i działanie w niezagospodarowanej jeszcze przestrzeni rynkowej, gdzie nie ma konkurencji. Przeciwieństwem dla niej jest strategia czerwonego oceanu, która zakłada konkurowanie na już istniejącym rynku, wykorzystywanie istniejącego popytu oraz szukanie kompromisu między wartością a kosztem.
Zdaniem ekspertki zwalnianie młodych osób sprawia, że firmy tracą okazję do wykorzystania potencjału nowego pokolenia i przez to „nie są w stanie ukierunkować się na długoterminowy sukces”. Są też mniej odporne na zmiany. Pokolenie Z nie tylko wywraca normy korporacyjne do góry nogami, ale również ma wiele cennych zasobów, które mogą przydać się nawet w firmach o ugruntowanej pozycji na rynku. Do tych zasobów zaliczają się przede wszystkim kompetencje cyfrowe, przedsiębiorczość oraz chęć zabierania głosu. Zdaniem Taylor przedsiębiorstwa, które są nastawione na wykorzystywanie darów i talentów wszystkich pokoleń, mają największe szanse na odniesienie sukcesu.
Jakie podejście do pracy ma pokolenie Z?
Pokolenie Z pojawiło się na rynku pracy w okresie pandemii. Wobec jego przedstawicieli szybko utarł się stereotyp leniwych i niekooperatywnych. Alex Beene, wykładowca edukacji finansowej na University of Tennessee w Martin, w rozmowie z Newsweekiem przyznał, że zamiast krytykować młodych pracowników, należy zastanowić się, z czego wynikają ich problemy. Jego zdaniem trudności w odnalezieniu się na rynku pracy mają związek z zupełnie innym spojrzeniem na życie. Pokolenie Z wyżej stawia osobiste cele niż cele swoich pracodawców, co może przekładać się na niską wydajność i finalnie prowadzić do zwolnienia.
Według danych z raportu przygotowanego przez Intelligent.com sześć na dziesięć firm zwolniło już absolwentów zatrudnionych jeszcze w tym roku. Bryan Driscoll przyznał, że może to wynikać z faktu, iż pracodawcy nie są przyzwyczajeni do tego, że zatrudnione przez nich osoby nie tolerują pewnych przestarzałych praktyk, niskich wynagrodzeń i toksycznej kultury organizacyjnej. Tymczasem młodzi pracownicy domagają się szacunku i uczciwego traktowania oraz dążą do równowagi między życiem zawodowym a prywatnym. Takie podejście jest jednak niekomfortowe dla pracodawców, którzy zamiast wykorzystać świeże spojrzenie, działają krótkowzrocznie.
Pokolenie Z jest dużo bardziej świadome swoich praw niż poprzednie generacje. Zdaniem Driscolla jest to wynik dorastania w świecie, w którym dostęp do informacji jest nieograniczony. Firmy, które ignorują potrzeby młodych pracowników, nie chcąc się do nich dostosować, nie będą w przyszłości konkurencyjne. Driscoll zaznaczył również, że przedstawiciele generacji Z to przyszli liderzy, a ich ignorowanie może uczynić z nich konkurencję.