Aż o 8 proc. (69 tys.) zmniejszyła się w zeszłym roku liczba pracowników wykonujących proste prace, niewymagające żadnych kwalifikacji.
Był to kolejny rok spadku zatrudnienia w tej grupie, która w ostatnich kilku latach skurczyła się prawie o jedną trzecią – pokazują najnowsze dane GUS dotyczące aktywności zawodowej Polaków. Wynika z nich, że o ile pod koniec 2015 r. osoby wykonujące prace proste (prawie 1,2 mln) miały ponad 7-proc. udział wśród pracujących Polaków, o tyle w IV kwartale zeszłego roku zmalał on do niespełna 5 proc.
Czytaj więcej
Widoczne od lata zeszłego roku schłodzenie w rekrutacji jeszcze mocniej dotknęło HR-owców, w tym szczególnie tak poszukiwanych do niedawna łowców głów. Zapaści nie ma, ale ofert zatrudnienia jest dużo mniej niż przed rokiem.
Zdaniem dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, ekonomistki i ekspertki rynku pracy z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW, ubiegłoroczny spadek w tej grupie zawodowej może być też efektem powiązanego z wysoką inflacją efektu szarej strefy, gdzie część wynagrodzenia wypłaca się „pod stołem”. – W szarej strefie najłatwiej jest wykonywać proste prace, zatrudniając pracownika oficjalnie na pół albo jedną czwartą etatu. Wtedy pracownik ma zapewniony dostęp do publicznej opieki zdrowotnej przy wyższych zarobkach netto – tłumaczy ekonomistka.
Wakat dla migranta
Szybki wzrost liczby imigrantów zarobkowych, którzy często pracują jako robotnicy niewykwalifikowani w zakładach produkcyjnych, magazynach czy w rolnictwie, wskazuje jednak na to, że w Polsce także realnie ubywa chętnych do prostych prac. Wpływają na to zarówno zmiany demograficzne (malejąca liczba osób w wieku produkcyjnym), jak i pokoleniowe, bo młodzi Polacy wolą pracować fizycznie za dwu- lub trzykrotnie wyższe stawki w Niemczech czy Holandii. W rezultacie branże, takie jak przetwórstwo ryb i mięsa, rolnictwo i ogrodnictwo, w coraz większym stopniu bazują na pracownikach z zagranicy, także tych z Azji.