Centra logistyczne i magazyny, firmy kurierskie i budowlane, a także zakłady spożywcze – to tam, jak oceniają agencje zatrudnienia, pracodawcy nadal muszą uzupełniać niedobory kadrowe pracownikami z zagranicy, w tym głównie z Ukrainy. Co prawda wywołany przez kryzys pandemii wzrost bezrobocia powiększył dostępność krajowych kandydatów do pracy, ale nie wszędzie. – W dużych aglomeracjach, gdzie wybór ofert pracy nadal jest spory, część firm także teraz odczuwa braki kadrowe – ocenia Tomasz Dudek, dyrektor zarządzający Otto Work Force w Europie Środkowej.

Spadki w przemyśle
W niedawnym badaniu Work Service ponad 28 proc. ankietowanych pracodawców wskazało, że w minionym roku mieli trudności ze znalezieniem pracowników, a co piąty rozwiązywał je, zatrudniając Ukraińców.
Dane Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii potwierdzają jednak, że 2020 r. przyniósł pierwszy od lat spadek liczby zezwoleń na pracę dla cudzoziemców. Łącznie wydano ich 418 tys., czyli o 7 proc. mniej niż w rekordowym 2019 r. Podobny trend widać w liczbie zarejestrowanych w zeszłym roku oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca, z których korzystają krótkoterminowi pracownicy zza wschodniej granicy. Ich liczba również zmniejszyła się o 7 proc., do 1,52 mln.
Największe spadki liczby zezwoleń na pracę wystąpiły w grupie robotników przemysłowych oraz operatorów i monterów maszyn. Co prawda robotnicy przemysłowi wciąż byli największą grupą pracowników z zezwoleniami (139,6 tys.), ale w 2020 r. skurczyła się ona prawie o jedną piątą. Było to głównie efektem globalnego wiosennego lockdownu, który zastopował wiele polskich fabryk (zwłaszcza automotive) i skłonił tysiące Ukraińców do wyjazdu z Polski.