W tym roku w centrach handlowych przed świętami raczej nie pojawią się mikołaje, śnieżynki i hostessy. W mniejszym stopniu niż przed pandemią rośnie też zapotrzebowanie na pracowników sezonowych w handlu detalicznym, który pod koniec minionej dekady był głównym klientem agencji pracy tymczasowej przed Bożym Narodzeniem. – Nie widać wzrostu popytu na prace sezonowe w okresie świątecznym w porównaniu z ubiegłym rokiem, bo sytuacja związana z rozwojem IV fali koronawirusa i możliwymi obostrzeniami nadal jest niejasna – twierdzi Krzysztof Inglot, prezes agencji zatrudnienia Personnel Service.
Czytaj więcej
Dla polskich firm krajowy rynek stał się za mały, zaczęły podbijać świat, a do tego potrzebowały więcej pracowników. To jeden w ważniejszych efektów naszej integracji z Unią Europejską.
Spadek w handlu
Jak oceniają agencje zatrudnienia, rynek przedświątecznych prac może w tym roku znów zanotować 20–30 proc. spadek w porównaniu z latami przed pandemią. To m.in. efekt mniejszego popytu w handlu. Według agencji Randstad zapotrzebowanie na pracowników sezonowych w handlu detalicznym jest kilka razy mniejsze niż w 2019 r. Ekspansja e-commerce w połączeniu z nową falą pandemii sprawia, że sklepy szukają znacznie mniej dodatkowych pracowników niż przed pandemią.
– Podobnie jak w zeszłym roku, ofert z handlu jest niewiele. Dotyczą głównie pracy w drogeriach i sklepach odzieżowych: asystentów sprzedaży czy osób do pakowania prezentów – mówi Mateusz Żydek z Randstad. Dodaje, że pomimo uspokajających komunikatów, które oddalają widmo twardego lockdownu, firmy z tego sektora są ostrożne w rekrutacji. Dotyczy to szczególnie sieci sklepów w galeriach handlowych – w większym stopniu planują zaangażowanie stałej załogi niż tworzenie dodatkowych miejsc.