Młodzi ludzie nazywani są często „straconym pokoleniem",  co zdaniem autorów raportu nie jest przesadzonym stwierdzeniem. Nie dość, że należą oni do roczników wyżowych, to jeszcze moment wejścia na rynek pracy zbiegł się u nich z pogorszeniem sytuacji gospodarczej w Polsce i na świecie.

Istnieją liczne bariery związane ze wchodzeniem młodych na rynek pracy. Pierwsza z nich to niedopasowanie jakości edukacji do wymogów rynku pracy. Mimo, że ilość osób stających się posiadaczami dyplomu akademickiego ciągle rośnie, nie idzie za tym zwiększenie poziomu kwalifikacji użytecznych z punktu widzenia pracodawcy.

Kolejną jest traktowanie młodych jak pracowników drugiej kategorii. W naszym kraju w grupie wiekowej do 24 roku życia zatrudnienie tymczasowe (na podstawie umów cywilnoprawnych, bądź czasowych umów o pracę) posiadało w 2009 r. aż 62 proc. aktywnych zawodowo, co znacznie przewyższa średnią unijną (40 proc.). Wśród osób w wieku 25-49 lat bez stałej umowy pozostawało natomiast  odpowiednio 25 proc. osób w Polsce i 12 proc. w całej Unii. Ponadto firmy zatrudniające młodych niechętnie inwestują w ich rozwój, głównie z powodu tymczasowego charakteru ich zatrudnienia. Młodzież nie dostrzega też szans we własnym biznesie tłumacząc to brakiem kapitału finansowego i społecznego.

Mimo, że młodzi postrzegani są przez pracodawców jako pracownicy drugiej kategorii, nie walczą tak mocno o rozwój kariery, jak pokolenie wkraczające na rynek pracy w latach 90. ubiegłego wieku. Reprezentanci pokolenia Y cenią sobie czas wolny i możliwość zdobywania nowych umiejętności. Praca nie stanowi dla nich wyłącznie źródła dochodów i nie są skłonni poświęcać swojego czasu na zajęcia nie przynoszące im satysfakcji.

Więcej w raporcie „Młodzi 2011"