Rynek pracy w jego obecnym kształcie staje się źródłem napięć w gospodarce. Pracodawcy coraz mniej chętnie zatrudniają stałych pracowników, a pracownicy coraz częściej nie mogą znaleźć stałej pracy odpowiadającej ich kwalifikacjom. Przyczyna? Taka konfiguracja rynku pracy nie nadąża za przemianami we współczesnej gospodarce, gdzie rządzić zaczyna natychmiastowość, kastomizacja, interdyscyplinarność i przede wszystkim coraz większa efektywność działania (wzmacniana przez nowe technologie).
Czy pracownicy powinni nadal martwić się, że coraz ciężej jest zdobyć etat, a pracodawcy oferują jedynie „umowy śmieciowe"? Raczej powinni pogodzić się z tym, że stała praca jest reliktem produkcji seryjnej, gdzie dana ilość robotników musiała stawiać się o określonej porze do zakładu pracy. Stałe kontrakty były gwarantem stabilności siły roboczej i tym samym efektywności produkcji.
Teraz produkcja masowa powoli odchodzi w niepamięć – firmy muszą dostosowywać się ze swoją ofertą do indywidualnych potrzeb klienta. To sprawia, że przechodzą one w tryb projektowy – raz mają zapotrzebowanie na danego fachowca, a już za pół roku na innego. Tyczy to się zarówno typowo produkcyjnych firm, które intensywnie modyfikują produkty, by trafić w gusta klienta (cykl życia produktu coraz bardziej się skraca), jak i usług – firmy coraz częściej odchodzą od standardowych ofert.
Nowa rzeczywistość powoduje, iż firmy preferują współpracę doraźną ze specjalistami na zasadzie freelancingu i z pracownikami szeregowymi na zasadzie outsourcingu.
Szczeble kariery nie istnieją
Planując karierę zawodową, marzy nam się nie tylko stała praca na etacie, ale również ciągle awanse w korporacyjnej drabinie kariery. Kiedyś młoda osoba przychodziła do pracy w firmie i wiedziała, że jeśli będzie postępować zgodnie z zasadami rządzącymi się korporacją, będzie systematycznie awansować na wieloszczeblowej drabinie kariery.